Czytelnia

Polacy - Ukraińcy

Zbigniew Nosowski

Zbigniew Nosowski, Kościół postsowiecki, Kościół normalny, WIĘŹ 2003 nr 11.

Po drugie, pojawiały się też wątpliwości co do zasadności ograniczenia kongresu tylko do krajów posowieckich. Litwini twierdzili nawet w kuluarach, że organizowanie kościelnego spotkania wedle kryterium krajów dawnego Związku Sowieckiego jest kontynuacją sowieckiego, sztucznego podziału świata. Oni sami bowiem — i szerzej: kraje bałtyckie — nie czują się częścią świata postsowieckiego. Wolą patrzeć w przyszłość, a ta oznacza m.in. bliskie już członkostwo w Unii Europejskiej.

Wybór formuły kongresu z pewnością był kwadraturą koła. Rozszerzenie o inne kraje postkomunistyczne wiązałoby się z nieporównywalnie większym wysiłkiem organizacyjnym i olbrzymimi kosztami. Rodziłoby też nowe problemy merytoryczne, np. wyraźną dominację Polski. W tej sytuacji ograniczenie się do krajów dawnego ZSRS jest zrozumiałe, choć przykre dla tych, którzy nie chcą posługiwać się takimi kategoriami. Taka formuła, pomimo słabości, pozwala jednak przypomnieć wspólne, unikalne doświadczenie historyczne tych krajów, które także z kościelnego punktu widzenia nie powinno być zapomniane. Z drugiej strony, była to również okazja do zobaczenia różnorodności eklezjalnej sytuacji w poszczególnych krajach. Różnice te są rzeczywiście na tyle duże, że w przyszłości trudno sobie wyobrażać dalsze kongresy wedle formuły przyjętej w Kijowie.

Dziedzictwo męczenników i babuszek

System sowiecki dążył do całkowitego zlikwidowania religii. Uchwalono nawet plan bezbożnej pięciolatki, wedle którego wszystkie kościoły w całym Związku Sowieckim miały zniknąć z powierzchni ziemi do roku 1936, a rok później słowo „Bóg” miało zaniknąć jako całkowicie bezużyteczne.

Ten diabelski plan nie powiódł się. Ofiary, jakie ponieśli wyznawcy wszystkich religii, są jednak olbrzymie. Kijowski kongres przypominał ich świadectwo, zarówno we wspomnieniach, jak i w modlitwie. Świadectwa dotyczące przeżyć z okresu sowieckiego były najbardziej poruszającą częścią spotkania. Największe wrażenie pozostawiła na słuchaczach wypowiedź 89-letniego kardynała Kazimierza Świątka, który 10 lat spędził w sowieckich łagrach, a od roku 1991 jest metropolitą mińsko-mohylewskim. Wszystkim utkwiła w pamięci jego opowieść o tym, jak więźniowie w Workucie zostali przyłapani przez naczelnika obozu podczas łamania się opłatkiem. „Wyciągnąłem do niego rękę i zaproponowałem, aby przełamał się z nami z okazji Bożego Narodzenia. Powstała oryginalna i pełna napięcia sytuacja. Były dwie wyciągnięte ręce: moja — z opłatkiem, i kagiebisty — z pistoletem. Kto pierwszy opuści rękę? Pierwsza opuściła się ta z pistoletem. Naczelnik schował pistolet do kabury, przeprosił, że będąc na służbie, nie może przyjąć opłatka, ale pozwolił kontynuować naszą ceremonię”.

Wielkim przeżyciem była też specjalna liturgia wspominająca męczenników różnych krajów, jaką pięknie celebrowano pod przewodnictwem kard. Lubomyra Huzara w kijowskiej cerkwi ojców bazylianów. Szkoda tylko, że wymieniano w niej jedynie męczenników katolickich. Wydaje mi się bowiem, że liturgiczne wspomnienie chrześcijan innych wyznań, którzy oddali życie w prześladowaniach za Chrystusa, byłoby pięknym praktycznym katolickim aktem wiary w ekumenizm męczeństwa. Zdarzały się też błędy merytoryczne, np. jeden z litewskich męczenników został przedstawiony jako Łotysz

Wiara chrześcijańska przetrwała w świecie sowieckim nie tylko dzięki męczennikom. Anonimowymi bohaterkami zmagań o wiarę były tu „babuszki” — kobiety, które potajemnie uczyły swoje dzieci i wnuki podstawowych modlitw. Czasem dziesiątki lat czekały one na powrót kapłana do opuszczonej i zniszczonej świątyni. Gorąco oklaskiwano je w Kijowie, choć, rzecz jasna, nie było ich na sali. Takich „babuszek” było bardzo dużo i wielu spośród uczestników mogłoby je wymienić z nazwiska, ale po kongresach laikatu one nie jeżdżą

Warto jeszcze wspomnieć, że świadectwo kard. Świątka wywołało zupełnie nieoczekiwaną reakcję. Duchowny greckokatolicki z Zakarpacia, ks. Iwan Isajewicz, opowiedział o przeżyciu z czasów swojej służby w sowieckim wojsku. Został wcielony do oddziałów OMON, które zajmowały się m.in. pacyfikacją niepodległościowych dążeń w republikach sowieckich. Znalazł się w Mińsku i tam — przed planowanym starciem z pokojową manifestacją Białoruskiego Frontu Narodowego — wszedł pomodlić się do kościoła katolickiego. Pewien starszy ksiądz spytał go, czy ma zamiar strzelać do białoruskich chrześcijan. To pytanie zmieniło jego życie. Całe szczęście, nie był zmuszony do strzelania. Później postanowił zostać księdzem. Dopiero na kijowskim kongresie zorientował się, że ów starszy ksiądz z Mińska to dzisiejszy kardynał Swoją wypowiedź ks. Isajewicz nazwał aktem pokuty za grzechy chrześcijan, którzy służąc w OMON, krwawo tłumili niepodległościowe demonstracje w różnych częściach ówczesnego ZSRS.

Powrót do normalności?

Kijowski kongres nie skupiał się wyłącznie na przeszłości — jego hasłem były słowa „Być świadkami Chrystusa dzisiaj”. Zarówno świeccy, jak i duchowni uczestnicy spotkania byli bardzo zainteresowani dyskusją nad tym, jak być Kościołem tu i teraz. Sytuacja wolności wymaga nowego podejścia — nawet jeśli rzeczywistość społeczno-polityczną w niektórych krajach postsowieckich trudno uczciwie opisywać słowem „wolność”.

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Polacy - Ukraińcy

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?