Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Tomasz Wiścicki, Kuszenie? Św. Antoniego?, WIĘŹ 2007 nr 1.

Obserwując kolejne mocno nietypowe pokusy zastanawiałem się, jak nieszczęsny święty sobie z nimi poradzi. W końcu jest świętym, więc nie powinien im ulec, nawet jeśli z przebiegu wypadków wynikało, że jest wobec nich zupełnie bezbronny. Sposób był zaskakujący: św. Antoni zaczyna śpiewać Credo i pokusy stopniowo znikają. Takie rozwiązanie wzbudziło mój podziw, tym większy, że było zupełnym zaskoczeniem: dotychczasowa akcja nie pozwalała oczekiwać, że przedstawienie nagle zyska religijną głębię. Okazuje się, że proste wyznanie wiary, akt ufnego odwołania się do Boga pozwala przezwyciężyć pokusy, na które nie ma żadnej racjonalnej odpowiedzi. Pan nie opuszcza tych, którzy Go wzywają...

Podziw okazał się jednak przedwczesny. Gdy święty pyta: gdzie oni są? Wszyscy zniknęli? zza kulis wyłania się biało ubrana postać i wyśpiewuje, że właśnie ona jest i pozostanie na zawsze. Ona przemawia w imię nauki, wiedzy, pomagając ludziom uwolnić się od wszystkiego, co ich trapi. Uwalnia ich także od Boga.

To wszystko? Po to tyle wizualnego i muzycznego piękna, by zakończyć aktem naiwnego wyznania wiary w rozum, w prymitywnym, wulgarnie oświeceniowym stylu? Być może Flaubert w XIX wieku nie tylko pary i elektryczności, ale także bezkrytycznej wiary w rozum tak właśnie wyobrażał sobie zwycięstwo tego pożytecznego narzędzia poznania nad religijnym zabobonem. Dziś jednak, po doświadczeniach XX wieku, wiemy dużo więcej. Wiemy, że rozum jest nie tyle rozwiązaniem problemów, ile problemem do rozwiązania. Gdy jest go za mało, popadamy w groźny irracjonalizm, uwalniający ciemne siły. Gdy jest go za dużo, grozi nam pycha i instrumentalne traktowanie wszystkich i wszystkiego. Napisano na ten temat całą bibliotekę w stylu dyskursywnym i w rozmaitych konwencjach artystycznych. A tu takie radosne wyznanie naiwnego racjonalizmu...

Tym trudniej z nim się pogodzić, że do jego wypowiedzenia użyto języka religijnego. Libretto opowiada rzekomo losy świętego, czczonego przez Kościół i to nie za to, że uznał zwycięstwo rozumu. Muzyka gospel jest także wyrazem wiary w Boga, w dodatku wiary ekstatycznej, nieujętej w racjonalne kategorie. Czy zatem godzi się używać takiego języka do racjonalistycznego wyznania wiary?

Oczywiście, twórca, któremu poskąpiono łaski wiary, ma święte prawo wyznawać swą niewiarę. Czy jednak ma prawo używać do tego religijnego języka? Czy można dopisać tekst „Boga nie ma” do chorału gregoriańskiego?

Mam zresztą nieodparte wrażenie, że rezygnacja z religijnego języka wyszłaby tylko przedstawieniu na dobre. Bohater nie ma wiele wspólnego z pustelnikami pierwszych wieków chrześcijaństwa, jest natomiast dość typową postacią dla naszego, pełnego zwątpienia wieku. Chciałby wierzyć, nie ma jednak wiele do przeciwstawienia duchowi czasów prócz pustych gestów i mało znaczących słów. Próbuje się modlić, Pan Bóg niespodziewanie dla niego wysłuchuje go, ale tu przychodzi pokusa najtrudniejsza, z którą już nie umie sobie poradzić: wszechwładzy rozumu, uwalniającego jakoby od wszystkiego, co trudne i bolesne.

Taka historia miałby dużo więcej wiarygodności, jej bohaterem musiałby być jednak everyman początków XXI wieku, a nie święty. I należałoby dać spokój religijnym pieśniom gospel.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?