Czytelnia

Mężczyzna

Cezary Gawryś

Cezary Gawryś, Mężczyzna, Jezus z Nazaretu, WIĘŹ 2003 nr 7.

Jakim był tatą? Zastosujmy tu rozumowanie dedukcyjne. Znane jest określenie Abba, jakim Jezus zwracał się w modlitwie do Boga. Znaczy ono: „ojcze”, ale z ładunkiem uczuciowym, dzisiaj powiedzielibyśmy: „mój drogi ojcze” albo wręcz „tato”. Tak zwracały się dzieci izraelskie do swoich ojców. To słowo usłyszane z ust Jezusa musiało być uderzające dla uczniów, skoro je zapamiętali, a następnie zostało ono trzykrotnie utrwalone na kartach Pisma w wersji oryginalnej, czyli w języku aramejskim, jakim posługiwał się Jezus. Tego słowa nikt przed Jezusem nie używał w odniesieniu do Boga (którego Żydzi rzadko nazywali Ojcem, a już nigdy nie zwracali się do Niego tak poufale). Niektórzy teologowie dogmatyczni traktują to jako argument „z Pisma” na rzecz Synostwa Bożego Jezusa. Jezus, będąc Synem Bożym, pozostawał ze swym Ojcem w niebie w innej relację niż my, grzesznicy. Postawa wyrażająca się słowem Abba ma więc u Niego źródło duchowe. Ale można też zadać sobie pytanie o ludzki wymiar tego doświadczenia. Skoro współczesna psychologia podkreśla istotną rolę przeżytego w dzieciństwie doświadczenia relacji z ojcem dla naszej postawy uczuciowej wobec Boga Ojca, to czy nie mamy prawa wnioskować, że Jezus, używający słowa Abba, jako dziecko doświadczył czułej, mocnej miłości swego ziemskiego taty, i że również z tego doświadczenia czerpał, przeżywając jako człowiek dojrzały swoją relację do Boga?

Jaka szkoda – pomyślałem sobie pewnego razu – że nie ma ikony przedstawiającej miłość wzajemną Józefa i małego Jezusa. Podzieliłem się tą myślą z moim przyjacielem Michałem Płoskim, malarzem ikon z Kielc, którego maleńka pustelnia w Górach Świętokrzyskich jest dla mnie jednym z najpiękniejszych zakątków na świecie. Michał wysłuchał, przemyślał, przemodlił – i namalował. Piękna, złocona ikona przedstawia młodego Józefa trzymającego na kolanach Jezusa jako małego chłopczyka o ujmującej twarzy. Obaj komunikują się wzrokiem. Zgodnie z tradycją prawosławną, Jezus w lewej dłoni trzyma zwój Pisma, natomiast prawą rączką – zamiast błogosławić nas – trzyma za palec swego tatę, jakby zachęcając go do poufałości.

Ból zadany rodzicom

Rodzice Jego chodzili co roku do Jeruzalem na Święto Paschy – tak zaczyna św. Łukasz w ramach swojej Ewangelii Dzieciństwa słynną opowieść o tym, jak to dwunastoletni Jezus „zgubił się” rodzicom podczas pielgrzymki do Świętego Miasta. Jest to epizod dający wiele do myślenia. Podejdźmy do tej historii po ludzku, psychologicznie. Kiedy po skończonych uroczystościach pielgrzymi z Nazaretu udali się w drogę powrotną, młody Jezus został w Jerozolimie, a Rodzice tego nie zauważyli. Pierwsza ważna informacja: Jezus, święte Dziecko, posłuszny i miłujący Syn, odłączył się od Rodziców nie pytając ich o pozwolenie. Maria z Józefem, przypuszczając, że Jezus jest wśród pątników, uszli cały dzień drogi, szukając Go spokojnie wśród krewnych i znajomych. Druga ważna informacja: mieli do Niego zaufanie, uważali, że jest roztropny, odpowiedzialny i na razie nie odczuwali większego niepokoju. Dopiero wieczorem, kiedy pielgrzymi zatrzymali się na nocleg, stało się jasne, że Jezus zniknął. Wtedy zaczęli się o Niego naprawdę niepokoić. Cały następny dzień zajęła im droga powrotna do Jerozolimy i dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni. Następuje konfrontacja rodziców z dzieckiem. Jak by się zachowała w takiej sytuacji przeciętna matka? Pewnie najpierw przytuliłaby syna z płaczem, a w chwilę potem wylałaby na niego całe swoje rozżalenie i pretensję. Maria zachowuje się bardziej powściągliwie, ale mniej więcej według tego naturalnego schematu. Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Dziwne, że Jezus nie kaja się, nie przeprasza, lecz odpowiada – wydawać by się mogło – nieco arogancko: Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Mężczyzna

Cezary Gawryś

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?