Czytelnia

Józef Majewski

Józef Majewski, Między dziecięcym łóżeczkiem a dogmatem, WIĘŹ 2001 nr 7.

Ten, kto mówi – pisał np. św. Augustyn – że nawet dzieci odradzają się w Chrystusie, gdy opuszczają ten świat bez udziału w Jego sakramencie [chrztu], ten zarówno sprzeciwia się nauczaniu apostolskiemu, jak i staje przeciwko całemu Kościołowi, który nie zwleka z chrztem dzieci, albowiem Kościół bez wahania wierzy, iż w przeciwnym razie nie mają one możliwości odrodzić się w Chrystusie (Ep, XXVII, Ad Hieron). Dzieci, które umarły bez chrztu – uważał Augustyn – będą ukarane wiecznym ogniem; bo chociaż nie mają grzechu osobistego, zetknęły się poprzez swój brud z grzechem pierworodnym („De veritate praedestinationis”, I, 12, 27). Czeka je piekło i piekielne kary, chociaż kary te wobec takich małych potępieńców będą łagodniejsze od tych, które spadną na dorosłych mieszkańców infernum. Dogmatycznie pogląd ten przypieczętował w XII w. papież Eugeniusz VII: Dusze tych, którzy umierają w uczynkowym grzechu śmiertelnym albo w samym tylko pierworodnym, natychmiast dostają się do piekła, nierównymi jednak karami są karane. Pogląd ten opierał się przede wszystkim na jednym fundamentalnym założeniu: bez chrztu z wody (lub chrztu pragnienia, który jednak w przypadku malutkich dzieci nie wchodzi w rachubę) w żaden sposób nie można podobać się Bogu.

Takie „niemiłosierne” stanowisko – na szczęście – odpowiadało nie wszystkim teologom. W ich gronie znajdziemy sporą liczbę takich, którzy na wieczne losy nieochrzczonych dzieci patrzyli łagodniejszym okiem, starając się uchronić je przed karami piekielnymi. Owszem, twierdzono, że dzieci te nie mogą cieszyć się zbawieniem czy szczęściem nadprzyrodzonym, ale dla nich przygotowane jest tzw. szczęście naturalne. Św. Tomasz z Akwinu pisał: Jakkolwiek dzieci nieochrzczone są odłączone od Boga, jeśli chodzi o zjednoczenie przez chwałę, to jednak całkowicie nie są od Niego odłączone. Owszem, są z Nim zjednoczone przez uczestnictwo w dobrach naturalnych; i w ten sposób będą mogły cieszyć się Nim przez naturalne poznanie i miłość (In II Sent., dist. 33, q.2, a. 2, ad 5). Dla tego stanowiska fundamentem stało się nauczanie papieża Innocentego III (1201): Karą grzechu pierworodnego jest brak oglądania Boga; karą [ciężkiego] grzechu osobistego jest męka wiekuistego piekła.

Wśród teologów nie brakło również takich, których można określić mianem miłosiernych. W ich oczach dzieci, które zmarły bez chrztu, mogą dostąpić wiecznego zbawienia, oglądania Boga i szczęścia nadprzyrodzonego. Co prawda, stanowisko to nie mogło powoływać się na jakąś ważniejszą tradycję teologiczną czy nauczanie Magisterium, niemniej jego przedstawiciele – niezrażeni tą sytuacją – usiłowali na różne sposoby teologicznie uzasadnić wieczne zbawienie dzieci. Dla przykładu – jedni twierdzili, że Bóg zbawia je za względu na modlitwę rodziców, inni – przez wzgląd na modlitwę Kościoła, jeszcze inni uważali, że miejsce chrztu u tych dzieci zastępuje śmierć, która ma znamiona męczeństwa, otwierającego przed umierającym niebo. Współcześnie niejaką popularnością cieszy się hipoteza „decyzji ostatecznej”, według której dzieci w „momencie” śmierci osiągają – niczym dorośli – pełnię swej duchowości, co pozwala im w tej ostatniej chwili opowiedzieć się za Bogiem, a więc dostąpić czegoś w rodzaju chrztu pragnienia.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Józef Majewski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?