Czytelnia

Krzysztof Dorosz

Krzysztof Dorosz, Modlę się, więc jestem, WIĘŹ 2009 nr 3.

Właśnie: jak rozumianego? Pojęcie owego potencjału jest często mgliste. Kiedy zaś przybiera bardziej zdecydowane kontury i napełnia się treścią, okazuje się zależne od mody, ducha czasów albo mniej lub bardziej prywatnych wizji opiniotwórczych myślicieli. Warto pamiętać, że narodowy socjalizm też roztaczał przed Niemcami pewną wizję ludzkiego potencjału. Realizował ją Adolf Hitler, zrazu powołując się na opatrzność, na łaskę i na misję powierzoną mu przez Wszechmogącego, później zaś siejąc zniszczenie i zadając śmierć wszystkim, których samo istnienie zagradzało mu drogę.

Nazizm był skrajnym przypadkiem ideowej, psychologicznej i politycznej instrumentalizacji religii. Hitlerowi marzyło się zastąpienie chrześcijaństwa religią narodowego socjalizmu. Śmiercionośny ładunek takiego pomysłu nie ma dziś dla nas żadnych wątpliwości. Niemniej instrumentalizacja religii, która polega na zastąpieniu rzeczywistości duchowej rzeczywistością materialną, czyli Boga bożyszczem, niebezpieczna jest zawsze. Jeśli Bóg przestrzega nas przez idolatrią, to nie dlatego, że jej po prostu nie lubi, lecz dlatego, że niesie ona człowiekowi zniszczenie. A idolatria to nie tylko korowód wokół widzialnego i namacalnego złotego cielca. To także wykorzystywanie sacrum i jego form — modlitwy, medytacji czy kontemplacji — do własnych celów człowieka, do zaspokajania jego materialnych, psychicznych czy nawet politycznych potrzeb, do budowania jego potęgi i chwały. W ostatecznej instancji to odrzucenie suwerenności Boga i prymatu Jego łaski.

Po co się modlić

Człowiek bardzo chciałby, aby jego modlitwa była skuteczna. Lecz skuteczna może być ona — i na tym polega paradoks — tylko i tylko wtedy, gdy uznamy prymat łaski i gdy z przekonaniem wypowiemy słowa „Niech się dzieje wola Twoja”. W przeciwnym razie niczego nie zdołamy wskórać. Bóg jest bowiem zawsze przyczyną, nigdy skutkiem. Bez względu na podejmowane przez nas wysiłki, bez względu na to, jak często i z jaką mocą się do Niego zwracamy — Jego odpowiedź zawsze jest darem.

Czy Bóg zawsze wysłuchuje naszych modlitw? Tak — mówi zdecydowanym głosem Barth; tak — równie zdecydowanie odpowiadali na to pytanie Luter i Kalwin; tak — twierdzą teologowie i mistycy katolicyzmu i prawosławia; tak — powiadają mędrcy i święci ukształtowani przez inne tradycje religijne: judaizm, islam, hinduizm, a nawet buddyzm w niektórych swoich postaciach. W Psalmie 138 czytamy: „W dniu, gdy Cię wzywałem, wysłuchałeś mnie, dodałeś mocy duszy mojej”. Ten wers nie może nie przemówić do serca każdego wierzącego człowieka. Bluźnierstwem byłoby twierdzić — utrzymuje Barth — że Bóg mógłby być kimś innym niż Bogiem dla człowieka łaskawym. Bóg łaskawy wszelako to nie taki, który spełnia wszystkie nasze życzenia, zawsze jednak słucha. Nawet jeśli mówimy nieskładnie czy bez sensu, słucha i odpowiada, tyle że niekoniecznie od razu. Odpowiada „po swojemu”, „w swoim czasie”, wedle tego, co sam uważa za dobre i mądre. Nie spełnia każdej naszej prośby, ponieważ Jego hojność i łaska nie przeczą Jego mądrości. Dlatego nieraz ludzie, zwracając się do Niego z prośbą, dodają: „jeśli taka Twoja wola, Panie”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Krzysztof Dorosz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?