Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Tomasz Wiścicki, Nowe państwo, ?duch służby?, WIĘŹ 2000 nr 2.

Pozostawiając na boku ogromny i bardzo istotny kompleks spraw związanych z kształtem prawa i jego wykonywaniem, można stwierdzić z całą pewnością, że słabość prawa służy często policji jedynie za pretekst. Z mediów oraz prywatnych doświadczeń wielu osób wynika, że policjanci często nie wykonują najprostszych, najbardziej oczywistych czynności. Osobnym, ale pokrewnym problemem jest niechęć policji do reagowania w sytuacjach naruszenia porządku publicznego - owych przysłowiowych osiedlowych awanturujących się pijaków czy grupek rozwydrzonych młodzieńców, w wulgarny sposób zaczepiających przechodniów. Policjanci często tłumaczą się nieskutecznością ich interwencji, z czym trudno się nie zgodzić, skoro chodzi o jednorazowe działania, a nie o regularną obecność policjantów, którzy chcieliby wyraźnie i jednoznacznie stanąć po stronie zwykłych obywateli.

Poświęciłem tyle uwagi policji, gdyż jej nieudolność w wypełnianiu funkcji będących sensem jej istnienia z jednej strony jest szczególnie dokuczliwa, a z drugiej wydaje się wyjątkowo dobrym przykładem braku owego „ducha służby”. Chęć do pracy wydaje się znacznie skuteczniejszym czynnikiem eliminującym te słabości niż mityczne nowe radiowozy i komputery. Jestem jak najdalszy od niedoceniania znaczenia nowoczesnego sprzętu w pracy policji. Nie potrafię jednak zrozumieć związku między brakiem komputera na posterunku a niemożnością przepędzenia z podwórka wrzeszczących awanturników. Ponadto wyposażenie policji powoli, ale jednak się poprawia: w dużych miastach (a o nich tu przede wszystkim mowa) niewiele już ujrzymy zdezelowanych nys i polonezów, jednak stróże porządku patrolujący ulice w fordach i volkswagenach tak samo niechętnie zabierają się do niewdzięcznej pracy, do której są powołani.

Oczywiście policja nie jest jedynym organem państwowym, w którym nie staje „ducha służby”. Wielu spośród urzędników - rządowych i samorządowych - zdziwiłoby się zapewne niepomiernie, gdyby usłyszeli, że mają służyć obywatelom.

Skorumpowani

Sądzę, że brak „ducha służby” jest to także jednym z powodów powszechności korupcji. Urzędnik, któremu nie przychodzi do głowy, że ma służyć obywatelowi, łatwiej ulegnie pokusie wykorzystywania swego stanowiska dla osiągania nielegalnych korzyści. Korupcja jest kolejnym drastycznym przykładem elementarnej słabości państwa, której rozpowszechnienie można dostrzec w sposób obiektywny. Oczywiście, w tej dziedzinie trudno jest o precyzyjne statystyki. Wypracowano jednak (staraniem np. Transparency International - międzynarodowej organizacji badającej korupcję) mierniki na tyle obiektywne, na ile jest to możliwe. Bada się przede wszystkim panujące w społeczeństwie przekonania na temat rozpowszechnienia tego zjawiska. Okazuje się, że w klasyfikacji państw pod względem zasięgu korupcji „wyprzedzamy” inne państwa postkomunistyczne o zbliżonej pozycji gospodarczej i kulturowej. Co więcej, nasza pozycja wciąż się pogarsza i zmierzamy pod tym względem ku obszarowi postsowieckiemu.

Potwierdzają to relacje ludzi, których los zależy od decyzji urzędników. Najwięcej przykładów dostarczają zamówienia publiczne, co zresztą nie jest ani specyfiką polską, ani postkomunistyczną, by wspomnieć tylko casus Włoch. Mimo najlepszych procedur nie da się zapewne wyeliminować łapówek. Poważnym niepokojem muszą jednak napawać relacje, z których wynika, że istnieją całe sektory zamówień, w których praktycznie każdy przetarg jest „ustawiony”. Za pewną odpłatnością można się dowiedzieć, jaka jest aktualnie najkorzystniejsza oferta - po to, aby ją choć trochę „przebić”. Tworzy się w ten sposób zamknięty układ osób powiązanych przestępczym procederem, który stawia przed dostawcami towarów i usług prostą alternatywę: wejść i móc działać albo pozostać uczciwym i zbankrutować.

Władza i poddani

Główną przyczyną omawianego zjawiska wydaje się ponad wszelką wątpliwość dziedzictwo komunizmu. Można oczywiście drążyć dalej, szukając przyczyn w dwustuletniej tradycji braku samodzielnego państwa oraz życia obok i na przekór strukturom obcym, a przynajmniej nie w pełni swoim. Można wreszcie wejść na grząski grunt rozważań o charakterze narodowym. Jednak zdecydowanie pierwszoplanowe wydaje się półwiecze życia w PRL - strukturze opartej na zasadzie przeciwstawnej do panującej w nowoczesnej demokracji. Peerelowski funkcjonariusz realnie sprawował władzę nad obywatelem-poddanym i władza ta w żadnym razie nie oznaczała służby. Działo się tak nawet wówczas, gdy sam funkcjonariusz drżał przed najmniejszym ze swoich zwierzchników - tym chętniej wówczas okazywał moc stojącym niżej od siebie. Powyższe zdania nie są z pewnością odkrywcze, nie ujmuje to jednak ich prawdziwości. Nie chodzi przy tym o potępianie ryczałtem wszystkich osób pracujących w strukturach PRL - wielu z nich uczciwie, tak jak mogło, służyło dobru wspólnemu. Jednak duch panujący w owych strukturach działał w kierunku uczynienia z funkcjonariuszy władców, a nie sług, i niejeden temu ulegał.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?