Czytelnia

Jarema Piekutowski

Jarema Piekutowski, Od systemu do człowieka, WIĘŹ 2013 nr 3.

Fundamenty tej wizji można odnaleźć w takich książkach jak Wspólnota miejscem miłości i przebaczenia (1985) czy Odkryć nasze człowieczeństwo (2001). Vanier nie tworzy jednolitej konstrukcji — raczej przedstawia własne impresje na temat możliwego kształtu społeczeństwa. Na bazie tych impresji można jednak zbudować spójną, pozasystemową wizję. Rekonstrukcja tej wizji i rozważenie możliwości jej aplikacji w praktyce społecznej to — jak uważam — istotne zadanie dla socjologów.

W systemie nie ma miejsca na słabość i kruchość, podczas gdy u Vaniera to najsłabsi są sercem społeczności. Społeczeństwo głęboko ludzkie ma charakter wspólnotowy, nie zaś masowy. Składa się z mniejszych wspólnot — rodzin, społeczności lokalnych i małych grup. W systemie, w „społeczeństwie masowym” trudno zaakceptować słabszych, gdyż obowiązuje zasada every man for himself — każdy może liczyć tylko na siebie. Człowiek słabszy — dziecko, osoba starsza, upośledzona, osoba mniej zaradna społecznie, borykająca się z depresją lub z ciężkimi zranieniami — staje się przeszkodą dla innych w osiąganiu ich własnych celów (bardzo często nazywanych „samorealizacją”). Słabszy jest zauważany dopiero wtedy, gdy może posłużyć innym do celów wizerunkowych lub politycznych (jak łatwo i przyjemnie budować swój wizerunek, fotografując się z biednymi dziećmi z Afryki lub medialnie walcząc o „prawa mniejszości”).

Ostatecznie słabsi liczą się o tyle, o ile mogą pomóc w napompowaniu ego silniejszych — bo system jest oparty na ego i jemu właśnie służy. Tymczasem w społeczeństwie głęboko ludzkim następuje dzielenie się odpowiedzialnością. Oznacza to, że osoby słabsze nie są jedynie obiektem nadmiernej opieki, ale również angażują się w działania wspólnoty w takim stopniu, w jakim mogą być angażowane. Nie odbiera się im odpowiedzialności i w efekcie często okazuje się, że ich wkład w funkcjonowanie społeczności jest dużo większy niż początkowo zakładano.

Vanier proponuje przejście od myślenia typu „wspólnota dla mnie” do myślenia „ja dla wspólnoty”; od cogito ergo sum (myślę, więc jestem) do cogito ergo sumus (myślę, więc jesteśmy), jak wskazywał znakomity, choć nieco zapomniany filozof pracy Jan Szewczyk, uczeń Romana Ingardena. System takie myślenie potępia, gdyż jest ono dla niego zabójcze. Jeżeli w działaniu kieruję się bowiem pytaniami: Jak kochać ludzi, którzy są blisko mnie? Jak pracować, byśmy wszyscy mieli z tego korzyści? Co dobrego mogę dla nich zrobić?, nagle okazuje się, że szereg działań konsumpcyjnych, które dotąd z takim zaangażowaniem wykonywałem, traci swój sens. Nawet osławiona „samorealizacja” nie daje pełnego szczęścia. Jak napisał w ostatnich dniach swego życia Chris McCandless, amerykański podróżnik, bohater filmu Wszystko za życie: „Szczęście jest prawdziwe tylko wtedy, kiedy dzieli się je z innymi”.

Nie oznacza to oczywiście całkowitego podporządkowania swoich pragnień, dążeń i predyspozycji interesom grupy. Vanier dużo pisze o rozwijaniu własnych talentów — gdyż to one właśnie drzemią w pragnieniach. Paradoksalnie, to właśnie system najczęściej każe w imię konsumpcji rezygnować z realizacji talentów. Jeżeli bowiem najważniejszy jest wzrost konsumpcji, to talenty, nieprzynoszące wymiernych korzyści finansowych, należy głęboko zakopać (stąd np. może pochodzić wybór ścieżki kariery zawodowej niezgodnej z predyspozycjami). Jeżeli jednak talenty przynoszą zysk, system wystawia je na sprzedaż bądź czyni z nich narzędzie pracy w nieludzkich warunkach. W społeczeństwie głęboko ludzkim wspólnota jest świadoma tego, że należy wzajemnie motywować się do rozwijania talentów — posłużą one bowiem wszystkim.

Czekając na świętych

Przejście od wizji systemowej — technokratycznej i konsumpcyjnej — do wizji głęboko ludzkiej jest procesem trudnym i nie może dokonywać się odgórnie. Klęskę w tej dziedzinie odniosło i państwo socjalistyczne (nie mówiąc już o totalitarnym), i Kościół hierarchiczny, bezskutecznie starający się utrzymać panowanie nad „owieczkami”. Działaniom odgórnym bowiem zawsze wymyka się człowiek jako osoba. Stanowione prawo i system instytucjonalny mogą w pewnym ograniczonym zakresie ułatwiać takie czy inne formowanie społeczeństwa. Przykładem może być tu choćby, stworzony m.in. przez G.K. Chestertona, dystrybucjonizm, który miał być trzecią drogą między kapitalizmem a socjalizmem i miał umożliwić tworzenie małych wspólnot, opartych na drobnej własności. Jednak najważniejsze dla kształtowania się wspólnoty są działania oddolne, na poziomie lokalnych społeczności i niewielkich grup.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Jarema Piekutowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?