Czytelnia

Sekularyzacja

Massimo Introvigne

Odrodzenie religijne przez konkurencję
Włochy i nie tylko?

Trwała żywotność religii w Stanach Zjednoczonych była do niedawna traktowana przez zwolenników tezy o sekularyzacji jako „wyjątek amerykański”1. Wiele napisano dla wytłumaczenia, dlaczego Stanom Zjednoczonym nie udało się dołączyć do bardziej „dojrzałych” i „postępowych” narodów europejskich, gdy stały się one społeczeństwami w pełni nowoczesnymi i areligijnymi – przy czym autorzy byli zgodni co do tego, że w kulturze amerykańskiej tkwi jakiś poważny defekt. Nawet o Islandii mówiono, że osiągnęła zaawansowany poziom sekularyzacji, podczas gdy Stany Zjednoczone okazywały wciąż żywotność religijną, którą uważano za właściwą jedynie narodom zacofanym.

Jednakże, jak często się zdarza, fakty historyczne nie potwierdziły tej hipotezy. W ostatnich latach procesom modernizacji w Afryce, Ameryce Łacińskiej i części Azji towarzyszył niezwykły wzrost religijności, zarówno pod względem intensywności, jak i powszechności. W świetle tych silnych trendów to Europa jawi się teraz jako wyjątek domagający się wyjaśnienia.

Peter Berger mówił o tym następująco: Sądzę, że błędem było to, o czym pisałem w latach sześćdziesiątych ja sam i większość socjologów religii na temat sekularyzacji. Zakładaliśmy, że sekularyzacja i nowoczesność idą ręka w rękę. Im więcej nowoczesności, tym więcej sekularyzacji. Nie była to teoria szalona. Było nieco dowodów na jej poparcie. Teraz uważam jednak, że jest ona zasadniczo błędna. Obecnie z całą pewnością większość świata nie jest laicka. Jest bardzo religijna. Tak jest też ze Stanami Zjednoczonymi. Jedyny wyjątek stanowi Europa Zachodnia. Jedną z najciekawszych kwestii w socjologii religii dzisiaj nie jest to, jak wytłumaczyć istnienie fundamentalizmu w Iranie, ale to, dlaczego Europa jest inna2.

Kościelny monopol a sekularyzacja

Ta zmiana zaskoczyła wyznawców tezy o sekularyzacji. Dla wyjaśnienia wyjątku europejskiego pozostało im niewiele więcej prócz powtarzanego przez nich do znudzenia refrenu o nieprzystawalności religii i nowoczesności. Jednak zwolennicy podejścia, które często nazywa się „teorią ekonomii religijnej” – Rodney Stark, Roger Finke, Laurence R. Iannaccone – od samego początku twierdzili, że niski poziom religijności w Europie nie ma nic wspólnego z nowoczesnością czy niską wiarygodnością wiary. Europejska obojętność wobec organizacji religijnych jest raczej spodziewanym rezultatem wysokiego poziomu kontroli i ograniczenia rynków religijnych, co skutecznie zapobiega zdrowemu współzawodnictwu.

Kościoły korzystające z ochrony i dotacji stają się coraz bardziej nieskuteczne, co sprawia, że cierpi na tym religijność w ogóle. Pozostaje to w zgodzie z faktem, że w Europie charakterystyczne są niskie wskaźniki praktyk religijnych, podczas gdy wskaźniki wiary są całkiem wysokie. Rozziew pomiędzy wiarą a praktyką religijną spowodował, że Grace Davie określiła Europejczyków jako „wierzących, ale nie przynależących” (believing non-belongers).

Dlaczego jednak Europejczycy nie mają chęci do wyrażania swoich przekonań religijnych w praktyce? Zwolennicy teorii ekonomii religijnej odpowiadają, że jest tak dlatego, iż już od dawna główne Kościoły w Europie robią niewiele dla przyciągnięcia ludzi do siebie. Rzeczywiście, grupą, w której sekularyzacja dokonała znacznych postępów, jest – paradoksalnie – samo duchowieństwo części Kościołów. Niektórzy przywódcy wspólnot kościelnych w wielu krajach europejskich całkiem zwyczajnie i otwarcie praktycznie wyrażają praktyczny ateizm. Dotyczy to zwłaszcza wspólnot protestanckich. Inaczej Amerykanie: ci, kiedy mają do czynienia ze wspólnotami, dotkniętymi problemem religijnego zobojętnienia przywódców kościelnych (a to im się zdarza), mają wówczas wiele atrakcyjnych alternatyw. Zamiast przestać chodzić do kościoła – co zrobiło wielu Europejczyków – większość Amerykanów po prostu przestaje chodzić do tych kościołów i zaczyna przynależeć gdzie indziej.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Sekularyzacja

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?