Czytelnia

Mężczyzna

Andrzej Bielat OP, Ojcostwo po komunizmie, WIĘŹ 1996 nr 6.

Druga istotna funkcja ojca polega na tym, że przedstawia on sobą pier­wszy obraz, pierwszy przykład władcy. Z tego punktu widzenia państwo, jeśli chce mieć dobrych obywateli i dobrych rządzących, powinno troszczyć się o wychowywanie dobrych ojców. Jeśli w dzieciństwie miałem ojca tyra­na, nigdy nie będę wierzył władzy. Nieufność pozostąje na poziomie pod­świadomości: Zawsze i wszędzie będę szukać cech tyranii, będę skrajnie podejrzliwy w stosunku do wszystkiego, co trąci tyranią państwa czy prze­łożonego.

Kiedy ojciec jest zaś człowiekiem twardym, konsekwentnym, ale także serdecznym, umiejącym słuchać i rozumieć – u dziecka wykształca się zaufanie do władzy jako takiej. W przeciwnym razie wyrośnie z niego anar­chista. Jest takie powiedzenie: kto w dzieciństwie był złym synem, ten będzie złym ojcem. Można dodać: kto w dzieciństwie był synem-anarchistą, ten będzie ojcem-”zamordystą”.

Ojciec to oczywiście pierwszy autorytet. Pamiętam szkolną rozmowę: „A mój tata powiedział...”, „A mój powiedział tak...” – i nie ma zgody, ponie­waż ojcowie mówią rzeczy odmienne. Dzieci nie dogadają się, ponieważ ostateczny autorytet dla każdego z nich to tata. Jednak tata jest autoryte­tem tylko do pewnego czasu. Przychodzi rodzinna burza i przestaje już być autorytetem w ogóle. A potem znowu może się nim stać, ale już na innym poziomie.

Właśnie poprzez ojca dziecko po raz pierwszy uczy się racjonalnie przyj­mować autorytet, określać jego zakres: na czym tata się zna, a co ja znam lepiej niż on. W tym tkwi problem współczesnego społeczeństwa, naszej cywilizacji: najpierw potępiamy, a później rozumiemy – akceptujemy. Jak przywrócić znaczenie autorytetu w naszym codziennym życiu? Jak, w warunkach idiosynkrazji wobec rozdmuchanych autorytetów „wodzów”, nauczyć się cenić i szanować prawdziwe autorytety?

Droga do ojcostwa

W swoich cennych rozważaniach o metafizycznym doświadczeniu rodzi­ny J. A. Szrejder ma na myśli doświadczenie, które otrzymują w rodzinie dzieci. Zauważyłem jednak, że rodzina daje także ojcu ważne metafizyczne doświadczenie, przede wszystkim – doświadczenie miłości i niedoskona­łości.

W wojsku czy na uniwersytecie młody człowiek może osiągnąć jakiś rodzaj doskonałości, na przykład w którejś z dyscyplin sportowych, w przy­gotowaniu bojowym i profesjonalnym. To podnosi jego samoocenę. Ale oto wraca do domu, żeni się, rodzą się dzieci – i okazuje się, że niemal w ogóle nie jest przygotowany do nowej roli. „Jak to możliwe, ja – mistrz samo­obrony, inżynier elektronik, nie wiem, co robić z dzieckiem?” To właśnie jest metafizyczne doświadczenie ludzkiej niedoskonałości.

W głębszym, duchowym planie jest to problem grzechu pierworodnego – zła w ludzkim życiu, kiedy człowiek wie, że jest niedoskonały w ogóle. „Kocham drugiego człowieka, żyję dla drugiego człowieka jako niedoskona­ły. Mój dar dla drugiego człowieka jest ograniczony”. To przerażające uczu­cie. Jeśli rozwija się ono bez miłości, skutki mogą być najtragiczniejsze: samobójstwo, alkoholizm, narkomania. Rodzina, dzieci, życie małżeńskie pomagają zapanować nad tą niedoskonałością, nie doprowadzić jej do ostateczności. Oczywiście nie pomagają stać się do­skonałym, albo nawet tworzyć taki image. Nie. Pomagają służyć innym ludziom jako człowiek niedoskonały.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Mężczyzna

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?