Czytelnia

Ewa Kiedio

Ewa Kiedio, Po śladach Arcydzielnego, WIĘŹ 2010 nr 4.

To jeden z tych punktów, w których wyraźnie widać, że do analizowania literatury przystąpił teolog. Rys ten ujawnia się jeszcze dobitniej, gdy mowa o naśladowaniu jako dążności wywodzącej się ze stworzenia człowieka na „obraz Boży”, a także o skażeniu tego pragnienia i obróceniu go w imitację według obrazu własnego. Ratunkiem ma tu być naśladowanie Jezusa jako „osobowe pójście Jego śladami”. Czy tak właśnie czyni Don Kichot? Nie do końca — powie Bolewski. Wszak Jezus jest prawdą, a „obłęd utrzymujący w iluzji zasłania prawdę”.

Bolewski stanowczo sprzeciwia się interpretacjom podkreślającym jednoznacznie chrześcijański wymiar Don Kichota, a za taką uważa m.in. przywołanie w Idiocie Dostojewskiego postaci rycerza biednego z Puszkinowskiej ballady: „Wizja zbliżająca Chrystusa do szalonego Don Kichota nie dowodzi chrześcijańskości rycerza, lecz odwrotnie: czyni z Chrystusa szaleńca w rodzaju Don Kichota, żyjącego złudzeniami, nie prawdą”.

Pytanie zatem, czemu kilkadziesiąt stron dalej Bolewski bez wahania przedstawia księcia Myszkina — tytułowego idiotę — jako złączonego z osobą Jezusa czy wręcz jako typ Chrystusa. Takie pojmowanie jego roli zdaje się domagać szerszego uzasadnienia. Zyskałoby też zapewne na sile, gdyby autor usytuował je wyraźniej w kontekście licznych odmiennych odczytań — postrzegających w nim naiwnego nieudacznika, żywy dowód na to, że naśladujących Jezusa czeka porażka, wariata (niekoniecznie jurodiwego), a w końcu Antychrysta, Pseudo-Chrystusa. Zajmujące byłoby ustosunkowanie się wobec tej tradycji interpretacyjnej, do której ojców należą Lew Szestow, Mikołaj Bierdiajew, Jean-Paul Sartre i Andr Gide. Niestety, nie wykazując jej braków, Bolewski przekreśla ją jednym słowem — „nieporozumienie”.

Nie znaczy to jednak, że jego własnej wizja nie jest dostatecznie osadzona w treści Idioty czy pozbawiona rozmachu. Przy niektórych fragmentach można wręcz mówić o mocy wstrząsającej. Do takich należeć będzie paralela, jaką Bolewski przeprowadza między Myszkinem spoczywającym przy boku Rogożyna-mordercy a obrazem Holbeina Chrystus w grobie. Klęska jest tu zdaniem autora jedynie pozorna, co policzyć należy do paradoksów chrześcijaństwa: „W świetle wiary wszakże droga Chrystusa nie kończy się na śmierci, ale jako zejście Syna Bożego do otchłani grzechu, zadającego śmierć, oznacza zmartwychwstanie, jak o tym przypomina ikona Anastasis. Znacząco wskazuje tu Bolewski na specyfikę prawosławnych ikon, które nie przedstawiają zmartwychwstania jako wyjścia z grobu, lecz jako zstąpienie do piekieł. Analogia z sytuacją, jaka ma miejsce w mieszkaniu Rogożyna, wprowadza światło tam, gdzie, zdaje się, zalegają jedynie ciemności. Taka interpretacja bliska jest myślom zawartym w książce Elżbiety Mikiciuk Chrystus w grobie — na to źródło inspiracji wskazuje zresztą wyraźnie sam Bolewski.

Autor Szatańskie a boskie w żadnym ze swoich esejów nie zatrzymuje się na doczesności — stanowi ona dla niego jedynie punkt wyjścia do poszukiwań, które wychylają się daleko poza nią. Symptomatyczny będzie tytuł rozdziału Misterium i mistyka w „Idiocie” Dostojewskiego. W takiej właśnie perspektywie Bolewski opisuje piękno, zatrzymując się nad jedną z najczęściej cytowanych fraz z Idioty — „Piękno zbawi świat”. Gdy pisze: „Dramat rodzi się tam, gdzie piękno traci swą pierwotną jedność z dobrem — i samo potrzebuje zbawienia”, w jego słowach dźwięczą myśli zawarte w książce Sztuka ikony — teologia piękna Paula Evdokimova. Zarysowywał się tam ten sam problem: „Czy Piękno ma samo w sobie zbawczą moc, czy też Piękno, ponieważ stało się dwuznaczne, potrzebuje zbawienia i opieki?”. Może nawet nieco dziwić, że Bolewski nie odnosi się w wyraźny sposób do refleksji prawosławnego teologa, a wątkom dwuznaczności piękna i zagarnięcia go przez siły zła pozwala zaledwie pobrzmiewać w tle.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Ewa Kiedio

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?