Czytelnia
Mary Ann Glendon, Spojrzenie na nowy feminizm, WIĘŹ 1998 nr 1.
Jak łatwo sobie wyobrazić, studentki wydziałów prawa podzielają wiele celów ruchu feministycznego, zwłaszcza dotyczących równości szans w dziedzinie wykształcenia i zatrudnienia. Jak większość kobiet, odrzucają one słowo „feministyczny” głównie dlatego, że utożsamiają je z ruchem i organizacjami, które – jak im się wydaje – są obojętne na ich naistotniejsze problemy. Jak wynika z badań Fox-Genovese, obejmujących kobiety w różnym wieku i różnych zawodów, oficjalny feminizm odpycha kobiety swym negatywnym stosunkiem do małżeństwa i macierzyństwa, antagonistycznym stosunkiem do mężczyzn, nietolerancją wobec odstępstwa od oficjalnych poglądów ruchu w takich kontrowersyjnych sprawach, jak aborcja czy prawa dla homoseksualistów, w końcu brakiem zainteresowania praktycznym problemem codziennego utrzymywania równowagi pomiędzy pracą a rodziną.
Gdy rozmawiam ze studentkami prawa, widzę, że dla większości z nich najważniejszy jest dylemat: praca czy rodzina. Jedna z dziewcząt kończących już studia powiedziała mi ostatnio: „W latach siedemdziesiątych wychowano mnie tak, bym uwierzyła, że mogę być kimkolwiek zechcę i robić w życiu cokolwiek będę chciała. Ciągle w to wierzę. Ale teraz zaczynam sobie uświadamiać, że w życiu zawodowym będę prawdopodobnie musiała zapłacić wysoką cenę za taki kształt życia rodzinnego, jaki mi odpowiada. Jestem gotowa ponieść ten koszt, bo wiem, jakim ciężarem dla mojej rodziny byłaby moja klęska zawodowa”. Nawiasem mówiąc, coraz częściej tę samą opowieść słyszę z ust mężczyzn-studentów prawa, którzy zaczynają dostrzegać, jaka jest cena osiągnięcia pewnego sukcesu materialnego.
Gdy feministki dawnego pokroju słyszą, jak młode kobiety krytykują oficjalne ruchy kobiece, często czują się obrażone. Oskarżają młodsze o niewdzięczność, o korzystanie z osiągnięć feminizmu bez chęci zrozumienia, jak okropna była przeszłość. Wydaje mi się, że większość młodych kobiet docenia perspektywy awansu edukacyjnego i zawodowego, których pozbawione były ich matki i babki. Zaczynają jednak liczyć ofiary rewolucji seksualnej i stwierdzają, że kobiety i dzieci zapłaciły olbrzymią cenę za ten swoisty rodzaj wyzwolenia. Stają się więc krytyczne wobec tych rozwiązań społecznych i ekonomicznych, które – jak sądzą – zmuszają je do przedkładania pracy nad rodzinę. W ich oczach przyczynił się do tego ruch kobiecy, odmawiając swego poparcia tym kobietom, które zdecydowały się wybrać – przynajmniej na jakiś czas – życie rodzinne. Ich zdaniem, ruch kobiecy umocnił opinię, że jedyną prawdziwą pracą jest praca zarobkowa poza domem. Ale przede wszystkim nie chcą one rozwodzić się ciągle nad przeszłością. Pragną iść do przodu. Są gotowe przekroczyć rzekę Jordan.
Nowy, realistyczny feminizm
Czy moglibyśmy zatem uczynić ten krok do przodu i dostrzec nowy, bardziej realistyczny, a mniej ideologiczny feminizm? Chciałabym być tutaj ostrożna. Nie można wierzyć wszystkiemu, co się zobaczy na pustyni. Trudno jest odróżnić rzeczywistą oazę od fatamorgany. Jestem jednak naprawdę przekonana, że trwa obecnie proces kształtowania się nowego podejścia do problemów kobiet. Wyłania się ono, ośmieliłabym się rzec, z twórczego podejścia, w którym kobiety zawsze były lepsze. Chodzi w nim o to, by wziąć ze starego wszystko co najlepsze, uporządkować, następnie poprzestawiać to wszystko i wymieszać z nowymi składnikami, otrzymując w rezultacie coś użytecznego i pięknego, mając równocześnie pełną świadomość, iż wszystko to co otrzymaliśmy może być pewnego dnia zakwestionowane i zreorganizowane, stale bowiem „przemija postać tego świata”.
poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona