Czytelnia

Krzysztof Dorosz

Krzysztof Dorosz, Światło nad bólem, WIĘŹ 2001 nr 9.

Czy rzeczywiście jest to jasnowidzenie? — można by zapytać. Czy tragedie Orestesa, Króla Lira i Makbeta przedstawiają świat taki, jaki jest? Czy zło zawsze zwycięża, a dobro ponosi klęskę? Czy drogi duchowej przemiany, jakie oferują człowiekowi wielkie religijne tradycje, są równie iluzoryczne jak sztuczne raje wyczarowane z narkotycznej materii? Czy pociecha jest igraszką rozpaczy, a nadzieja matką głupich? Czy życie jest tylko „opowieścią idioty, pełną furii i wrzasku, która nic nie znaczy”? Nie, nie tylko. Bo chociaż problemów naszych rozwiązać niepodobna, można — powiada Zygmunt Kubiak — wznieść się wyżej, ponad tę nierozwiązalność. I dodaje: A w tym wzniesieniu się, w tym wzbiciu się jakby na skrzydłach, rozpoznałem wówczas, tak sobie pomyślałem w teatrze Dionizosa, dwa aspekty. Jeden z nich jest właśnie w greckim pięknie, przejawia się w wierszach Ajschylosa, który o bólu wie wszystko, a patrząc na morze w słońcu, dostrzega „śmiech fal nieprzeliczony”, „kymaton anerithmon gelasma”. Drugi aspekt jest z zupełnie innego wymiaru i przemawia w księdze innego wymiaru, w księdze zachęcającej do naśladowania Ojca, który sprawia, że słońce Jego wschodzi dla dobrych i złych, który spuszcza deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych i wskazuje drogę przebaczenia (NB 215-216).

Być może trzeba najpierw o „bólu wiedzieć wszystko”, by cieszyć się życiem i, jak Ajschylos, dostrzegać „śmiech fal nieprzeliczony”. Być może trzeba o bólu nie tylko wiedzieć, lecz także o nim nie zapominać, by, jak Eneasz, nie ulec pysze i władzy ponurych demonów. Kubiak zestawia Eneasza z mickiewiczowskim Konradem, mówiąc, że znany z „Eneidy” motyw dojrzewania bohatera powtarza się niezwykle wyraźnie w „Dziadach” (NB 244). Z tą wszakże różnicą, że w przeciwieństwie do praojca Rzymu Konrad popada w nieludzką pychę:

Co ja zechcę, niech wnet zgadną,
Spełnią, tym się uszczęśliwią,
A jeżeli się sprzeciwią,
Niechaj cierpią i przepadną.

Słów tych Kubiak nie potrafi dzisiaj czytać bez przerażenia, świadomy obłędu totalitarnej utopii. Dlatego sławi cierpliwego Eneasza, założyciela imperium wprawdzie wielkiego, lecz wolnego od obłędu pychy. Eneasz wybrał trudną drogę, ani na chwilę nie zapominając o bólu, którego nie można uleczyć. Z politycznego projektu, który w podziemnym królestwie umarłych objawił mu własny ojciec, wyłoniło się nie imperium totalitarne, po którym zostałby tylko popiół i zgroza, ale wielka cywilizacja, niedoskonała, ułomna, lecz taka, w której do dziś żyjemy (NB 245).

Ale czy o wielkości tej cywilizacji stanowiła świadomość bólu? Czy o głębi kultury greckiej decydowała tylko jej przenikliwość, widzenie ludzkich spraw bez złudzeń i uroszczeń? Myślę, że nie. Świadomość cierpienia i brak złudzeń odsłaniają zło świata, są „żrącą substancją”, która bezlitośnie niszczy nie tylko wszelkie ludzkie projekty i zamierzenia, ale całe istnienie. By żyć, by przetrwać, by budować cywilizację i tworzyć przedmioty nieprzemijającego piękna, trzeba czegoś więcej niż świadomości bólu i zła. Owszem, tą świadomością bronimy się przeciw optymistycznej utopii, która nie liczy się z ludzkim grzechem i, ogarnięta pychą, dostaje się prędzej czy później w ręce demonów zniszczenia. Ale cywilizację i kulturę na ogół budujemy wokół jakiegoś dobra, wokół świadomie lub tylko niejasno wyznawanych wartości. Zapewne to ma na myśli Zygmunt Kubiak, kiedy mówi o wznoszeniu się ponad nierozwiązalność ludzkich spraw lub kiedy religię nazywa sferą duchowej wolności i — powołując się na „Storia di Cristo” Ricciottiego — wzbiciem się na skrzydłach ponad świat (UK 76). Czy najważniejsza zatem nie jest właściwa proporcja między gorzką wiedzą o nieusuwalnych sprzecznościach naszej ziemskiej wędrówki i trudną sztuką wznoszenia się ponad nie?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Krzysztof Dorosz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?