Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ks. Andrzeja Draguły

Mój komentarz do wszystkiego

blog ks. Andrzeja Draguły
2 sierpnia 2013
ks. Andrzej Draguła

Raban z papieskim rabanem, czyli zawirowanie




„Raban” – słowo oznaczane w słownikach jako potoczne – zamieszkał w dyskursie medialno-kościelnym. Stało się tak za przyczyną papieża Franciszka, a właściwie za przyczyną „Gazety Wyborczej”, która na „raban” przetłumaczyła hiszpańskie słowo „lío”, użyte przez papieża podczas improwizowanego wystąpienia na spotkaniu z młodzieżą z Argentyny w katedrze San Sebastian 25 lipca, podczas Światowych Dni Młodzieży. O jaki raban idzie? No i czy o raban czy może o coś innego?

Najpowszechniejsza wersja – ta z „Gazety Wyborczej” – odnośnego fragmentu brzmi: „Coś wam powiem. Wiecie, czego oczekuję po tych Światowych Dniach Młodzieży w Rio? Chcę, byście poszli na ulicę robić raban. Chcę rabanu w waszych diecezjach. Chcę, żeby Kościół wyszedł na ulicę. Żeby odrzucił ziemską powłokę, wygodę, klerykalizm, żebyśmy przestali zasklepiać się w sobie. Niech biskupi i księża mi wybaczą, jeśli młodzież zrobi im raban. Ale taka jest moja rada”. Tłumaczenie udostępnione przez Katolicką Agencję Informacyjną zamiast „rabanu” proponuje „hałas”: „Pragnę wam powiedzieć, o tym, co mam nadzieję, będzie konsekwencją Światowego Dnia Młodzieży: mam nadzieję, że będzie hałas. Będzie hałas tutaj, w Rio, oj, będzie hałas. Ale chciałbym, aby był hałas w diecezjach, chcę, abyśmy wyszli na zewnątrz, żeby Kościół wyszedł na ulice, chcę abyśmy się bronili przed tym wszystkim, co jest światowością, bezruchem, od tego, co jest wygodą, klerykalizmem, od tego wszystkiego, co jest zamknięciem w sobie. Parafie, szkoły, instytucje stworzone są po to, aby wychodzić na zewnątrz... jeśli tego nie uczynią staną się rodzajem organizacji pozarządowej, a Kościół takim być nie może. Niech mi wybaczą biskupi i kapłani, jeśli ktoś będzie z tego powodu później powodował zamęt. Jest to rada. Dziękuję za to, co możecie zrobić”.

Zacznijmy od hiszpańskiego oryginału: „lío” ma wiele znaczeń. Krzysztof Mądel SJ na swoim, odwołując się do synonimu „mess” zaproponował „bałagan, czy wręcz bajzel ze wszystkimi negatywnymi konotacjami”. Krytycznie przy tym odniósł się do polskiego tłumaczenia, w którym użyto „hałasu”. „Hałasu” nie da się chyba jednak zupełnie uniknąć, bo to właśnie słowo „noise” zostało użyte w oficjalnym tłumaczeniu angielskim. Interesująca jest propozycja niemiecka, gdzie użyto słowa „Wirbel”, które to język polski tłumaczy na „wir” albo w znaczeniu przenośnym „zamęt”. Słownik dodaje, że „Wirbel” to także „werbel” – instrument muzyczny. Nie wiem, czy to dobre skojarzenie, ale nasz rodzimy „raban” przywołał mi na pamięć słowo „taraban” znane choćby z Mazurka Dąbrowskiego: „Już tam ojciec do swej Basi / Mówi zapłakany: / Słuchaj jeno, pono nasi / Biją w tarabany”. A „taraban” – z tureckiego „daraban” – jak pisze W. Kopaliński – to „duży, podłużny bęben kapeli janczarskich, używany także w dawnym wojsku polskim”. Może więc nie jest tak daleko od werbla do rabanu? Francuskie tłumaczenie proponuje „bruit”, czyli „hałas”. Z kolei włoskie „chiasso” tłumaczone jest na polski „hałas, harmider, wrzawa”, a typowy związek to „fare chiasso” – „narobić hałasu, wywołać komentarze”. Z kolei portugalskie „barulho” tłumaczone jest na j. polski jako „hałas, szum, harmider, wrzawa, zgiełk”.

Jak się ma do tego nasz polski „raban”? Słownik pod red. J. Szymczaka podaje takie oto znaczenia: „awantura, krzyk o coś; także: hałas wszczynany przez więźniów na znak protestu”. A typowe użycia to: „Straszliwy raban. Podnieść, robić raban. Narobić rabanu. Był raban o spóźnienie się na obiad”. Jeszcze ciekawsze są definicje krzyżówkowe: awantura, harmider, zamieszanie, draka, skandal, tumult, burza, rozgłos, krzyk, zamęt, huk, hałas wokół sprawy, kłótnia, bijatyka, szum, wrzask, granda, chaos, awantura połączona z wrzaskiem, krzyk na znak protestu. Co z tego wszystkiego wynika?

Gdyby spróbować wypracować jakieś zbiorcze znaczenie słów, które zostały użyte w oficjalnych tłumaczeniach papieskiego przemówienia, to zapewne sprowadzają się one do dwóch aspektów: wydarzenie i jego – jeśli tak można powiedzieć – aspekt dźwiękowy. Słownik hiszpańsko-polski proponuje, by oryginalne „lío” tłumaczyć przede wszystkim jako „zamieszanie”. Słowniki hiszpańskie notują zazwyczaj trzy znaczenia: „1. problem, komplikacja, 2. bałagan, 3. zamieszanie, chaos”, skupiając się raczej na naturze samego wydarzenia niż na jego zewnętrznym efekcie w formie hałasu, krzyku, głośnych komentarzy.

Jak się ma do tego polski „raban”? Moim zdaniem – nijak. Po pierwsze, „raban” jest w dużej mierze konotowany negatywnie i związany jest z protestem, czego przykładem jest ten krzykliwy bunt w więzieniu. Po wtóre skupia się bardziej na aspekcie dźwiękowym wydarzenia niż na nim samym. „Raban” to bardziej krzyk niż sam problem i wydarzenia, które są z nim związane. Słownik frazeologiczny tłumaczy „zrobić raban” jako „hałasować, narobić hałasu, czynić zgiełk”. Czasami raban to „wiele hałasu o nic”. „I po co ten cały raban?” – pytamy nieraz retorycznie. Co więc zamiast „rabanu”? odpowiedź nie jest prosta. Jeśli dobrze zrozumiałem papieża Franciszka, chodzi o takie działanie, które będzie skierowane przeciwko temu, co w Kościele zachowawcze, martwe, skupione na samym sobie, dostosowane do świata (światowe), a może nawet sklerotyczne. Chodzi – w pewnym sensie – o działanie przeciwko samej strukturze, a właściwie przeciwko jej zbyt łatwemu popadaniu w bezruch i bezwład tak charakterystyczny dla organizacji pozarządowych, które często bardziej żyją samozadowoleniem niż postawionymi sobie celami. Tak, w takim znaczeniu chodzi o bunt, o bunt przeciwko swoistej „starości” Kościoła, którą rozumiem tutaj przede wszystkim jako źle rozumiane przystosowanie się do świata, które staje się wygodne, ale przestaje być ewangeliczne. Takie właśnie działanie mające w sobie coś z buntu czy nawet postrzegane jako alternatywne wobec wszystkiego, do czego się dotąd przyzwyczailiśmy, nie pozostaje bez rozgłosu, bez echa, bez hałasu, który zdradza, że coś się dzieje. O to chyba chodzi: nie o bałagan dla bałaganu, chaos dla chaosu, raban dla rabanu, hałas dla hałasu, zamęt dla zamętu, awanturę dla awantury, ale o swoisty kościelny nonkonformizm, który nie pozostaje bez echa. Może dlatego zamiast rabanu wolę wrzawę, hałas, szum, coś bardziej pozytywnego niż więzienny protest. Wolę „naróbcie hałasu” niż „zróbcie raban”.

I jeszcze jedna uwaga. Na koniec akapitu papież raz jeszcze użył słowa „lío”. Tym razem tłumaczenia poszły w innym kierunku: w niemieckim pojawiło się słowo „Verwirrung” (zamieszanie, zamęt), we francuskim i angielskim – „confusion”, podobnie we włoskim – „confusione” i portugalskim „confusão”. I chyba chodzi właśnie o to, by księży i biskupów wprowadzić w konfuzję, czyli w zakłopotanie, a chyba rabanem to się tego zrobić nie da, jest bowiem zbyt negatywny. Kto wie jednak, czy najbliżej papieskiej myśli nie jest tłumaczenie niemieckie, które na przekład oryginału użyło raz „Wirbel” a drugi – „Verwirrung”. Chodzi więc o wir i zawirowanie, o taki wir w Kościele, którego skutkiem będzie zawirowanie.

Trudno jednak robi się wir w zbyt leniwej rzece...I może dlatego to takie bardzo ważne zadanie.


Polecamy książki ks. Andrzeja Draguły:



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

2014-03-14 00:53:35 - Tomasz

Księże, gdybyś ten czas, który zużyłeś na zajmowanie się bzdetami, czyli tłumaczeniem jednego słowa i sensem użycia właśnie jego - spędził właśnie na ulicy, głosząc przechodniom Chrystusa, to byś po pierwsze tego czasu nie zmarnował, a po drugie - zrozumiał Papieża..


Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (167)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?