Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Jerzy Sosnowski

Chciałbym być skrybą

Gdyby pomyliły nam się stulecia, gdyby nagle się okazało, że Gutenberg dopiero nadejdzie, i trafił do moich rąk odpis „Traktatu teologicznego” Czesława Miłosza, chciałbym być skrybą, który przepisuje ten tekst. Średniowieczny skryba miał ten przywilej — może zresztą wziął go sobie sam — by na marginesie rękopisu sporządzać glosy, by powielane dzieło ozdabiać rysunkami, więc znów: komentować, by zatem, najogólniej rzecz ujmując, stwarzać ramę dla rozumienia, być pokornym, bo anonimowym, i pysznym, bo niepoślednim interpretatorem dzieła. Tak, taka ambiwalentna rola mi się zamarzyła, kiedy czytałem „Traktat”, jeden z najważniejszych utworów, na jakie natknąłem się od wielu lat.

„Najważniejszy” — to brzmi jak ocena. Nie jestem przecież od dłuższego czasu krytykiem literackim i dbam o to, by nim więcej nie być. Więc nie: „najważniejszy”, ale „najpoważniejszy”. Śmiertelnie poważny. Takiego traktatu młody człowiek nie napisze. Chyba, że otrze się o niego Złe. Że przez chwilę zamajaczy widok z Tamtego Brzegu. Póki nie pękają ścianki naszego świata, kokonu, kołyski, zagadnienia religijne mogą być rozkoszną igraszką intelektualną na niedzielne popołudnie. Albo szyfrem, pozwalającym uzyskać społeczną, polityczną, narodową tożsamość. Albo środkiem znieczulającym, gdy życie okazuje się nadto kłopotliwe: Sienkiewiczowska fraza o uspokajającej świadomości, że Msza się odprawia (z „Rodziny Połanieckich”) jest — niezależnie od tego, jakie były autorskie intencje przy pisaniu tego zdania — genialna w swojej otwartości, prostoduszności.

Widok z Tamtego Brzegu

I niech pierwszy rzuci kamieniem, komu nie zdarzyło się szczebiotać o słodkim dzieciątku Jezus na sianku. Komu nie przytrafiło się zagadnień religijnych traktować poważnie to znaczy politycznie. Ironia Miłosza tnie jak brzytwa. Żadnej starczej wyrozumiałości, niechęci do konfliktów. Już widzę, jak zmyleni zdjęciem brodatego mędrca, którym redakcja „Tygodnika Powszechnego” opatrzyła „Traktat teologiczny”, komentatorzy będą zagłaskiwać kanty tej wypowiedzi. Co mówię: „kanty” — raczej ostre krawędzie. Poeta (...) natrafił na trudności z powodu swoich współwyznawców. Nie jestem i nie chcę być posiadaczem prawdy. Katolickie dogmaty są jakby o parę centymetrów za wysoko. I tak dalej. Chciałoby się przytoczyć jako komentarz do tych cytatów słowa Konrada z „Wyzwolenia” Wyspiańskiego: To przykre? To śmierć dla inteligentnego człowieka, a dla was to tylko przykre.

Kiedy każdy oddech może być oddechem ostatnim, kiedy walą się dekoracje, jakimi przesłaniamy sobie nadchodzącą nicość (lub to, co nicością czasem się wydaje), brak przekonujących sposobów wysłowienia Tajemnicy jest nie do zniesienia. A jeszcze bardziej nie do zniesienia jest tchórzostwo, z jakim ludzie wmawiają sobie, że wszystko, co należy, zostało im dane do wierzenia, że wystarczy to tylko powtarzać. Nazywają to spokojem wiary, (...) co jest po prostu samozadowoleniem. Które zniknie, kiedy nie będzie już dokąd uciec. Chyba że dobrotliwy Bóg (Natura? Los?) odbierze nam świadomość chwilę wcześniej. Zostanie ograniczona aktywność w jądrze migdałowym, które rejestruje zagrożenia i strach. Ustanie ruch na szlakach nerwowych płata ciemieniowego, odpowiedzialnych za orientację przestrzenną, dzięki czemu zaniknie wyraźne rozgraniczenie między „ja” a światem zewnętrznym. Dojdzie do przerwania obwodów nerwowych płatów czołowego i skroniowego, które zawiadują poczuciem czasu i generują samoświadomość.1 Witajcie w Nowym Wspaniałym Świecie. Jeśli nie ma dobrotliwego Boga, może przyroda okazuje w ten sposób ssakom swoje miłosierdzie.

1 2 3 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?