Czytelnia

Liturgia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła, Między misterium a nudą. Czy liturgia powinna być atrakcyjna?, WIĘŹ 2006 nr 1.

Liturgia wrasta w coraz to nową współczesność i musi też stale pozostawiać za sobą współczesność, która staje się przeszłością, aby to, co istotne, jawiło się jako nowe i pełne mocy. Potrzebuje ona wzrostu i oczyszczania, a w obu wypadkach zachowania swej tożsamości, bez której utraciłaby racje istnienia. Jeśli zaś tak się rzecz ma, to alternatywa: siły tradycjonalistyczne czy reformatorzy, nie dotyka sedna problemu. Ten, kto sądzi, że może wybierać tylko między starym i nowym, już wszedł na błędną drogę – twierdzi kard. Ratzinger4. Podejście do liturgii nie może być więc alternatywne: albo-albo! W tej perspektywie teologicznej nie da się utrzymać przekonania, iż istnieje jedna, kanoniczna, idealna, objawiona forma liturgii, jak to utrzymują niektórzy wobec tzw. liturgii starej czy przedsoborowej. Wszystkie formy są formami teologiczno-historycznymi. Kurczowe trzymanie się jednego kształtu liturgii – bez względu na to, czy będzie to jej kształt stary, czy nowy – zdradza niezrozumienie tego, czym jest liturgia pojmowana jako żywa odpowiedź Kościoła na objawiającego się Boga.

Czy więc owa odpowiedź Kościoła może się dokonywać tylko w jeden sposób? Formy, które nadaje się liturgii, mogą się zmieniać w zależności od miejsc i czasów, jak ryty są różne – odpowiada sam Ratzinger5. Różnorodność rytów i tradycji liturgicznych od wieków obecna w chrześcijaństwie, także w chrześcijaństwie zachodnim, pokazuje, że liturgia zawsze podlegała zmianom. Sposób udzielenia tej odpowiedzi zależeć będzie od wielu czynników leżących po stronie przyjmującego. Będzie zależeć od jego temperamentu, mentalności, religijnej wyobraźni, aktualnego stanu emocjonalnego, a także od upodobań estetycznych, w tym muzycznych. Konkretny, historyczny i geograficzny kształt liturgii był zawsze wypadkową kultury, w której się rodził. Trudno bowiem, by liturgia, która jest także sposobem kulturowego wyrażenia się człowieka religijnego, rodziła się w zupełnym oderwaniu od jej – nazwijmy to – ludzkiej podstawy, jaką jest konkretny, geograficzno-historyczny kształt kultury ludzkiej. Czy więc rzeczona odpowiedź musi się koniecznie dokonywać w powściągliwych gestach i ściśle określonych w rytuale słowach (jak to jest w liturgii zachodniej, a więc na naszych mszach niedzielnych), czy też – choćby tylko czasami i w niektórych tylko sytuacjach – może się dokonywać także w tańcu obejmującym całe ciało, w dynamicznym rytmie, w oklaskach, w okrzykach uwielbienia, w gestach absorbujących całego człowieka? Czy można kazać człowiekowi, by kulturę, w której żyje, pozostawił poza drzwiami świątyni i zobowiązać go, by swą religijność wyrażał w sposób, który zrodził się w innym miejscu i innym czasie, sposób, który posługuje się systemem znaków, których on nie rozumie?

Dla mnie nie jest to tylko dylemat metodologiczny, ale dotykający praxis Kościoła. Liturgia, jaką próbujemy odczytać (bo nie – kreować!) na Przystanku Jezus, jest bliska doświadczeniu kulturowemu młodego człowieka. Pojawiają się tam elementy tańca, ruchu, współczesne rytmy muzyczne, dramaturgizacje i pantomimy, wymachiwanie ogromnymi flagami z napisem „Jezus żyje”, a nawet – raz! – mieliśmy miotaczkę ognia. Liturgia ta jest bardzo entuzjastyczna. A skoro słowo „entuzjazm” pochodzi od greckiego en – „w” i theos – „Bóg”, to być rozentuzjazmowanym na liturgii to tyle co „być w Bogu”. Czy my bywamy rozentuzjazmowani w trakcie naszych niedzielnych, parafialnych liturgii? A jeśli tak, to jak często6?

Między zrozumieniem a nudą

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Liturgia

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?