Czytelnia

Liturgia

Magdalena Węglewska

Magdalena Węglewska, Eucharystia, czyli codzienność, WIĘŹ 2006 nr 1.

Wzrusza mnie komunijna procesja: oto ludzie idą, by stać się z Tobą jednym ciałem. Ty dajesz się cały, każdy – jak umie. Idzie A., mam wrażenie, że z bezradnością poczucia, że nie godzien, jak łatwo uznać, że nie powinien i cierpieć, że odłączony. Modlę się więc – by czuł się przyjęty. Idzie B., co za łaska – niecierpliwie, z poczuciem niezwykłości. Pamiętam jej wątpliwość – „czy ja mogę iść do spowiedzi?”. Widząc ją, czuję się sama ułaskawiona i obdarowana. Patrzę na każdego, właściwie podglądam, wstyd, ale to jak przedsionek eschatologii. Nieporadność nasza i hojność Twoja. Jakie to piękne! Idę i ja, wdzięczna za nich po kolei.

Ludzie odchodzą po komunii, a Ty w nich – cud spotkania, daru, ofiary. Odchodzą jak żywe świątynie Twej Obecności. Rozmawiając z nimi – rozmawiam właściwie z Twoją łaską w nich, Twoją tęsknotą w nich. Stworzeni na Twój obraz – co to właściwie znaczy? W najgłębszym ich wnętrzu niezaspokojeni bez Ciebie…

Ty jesteś chlebem i winem. Chlebem jak codzienność spokojna i wytrwała, dzień po dniu, jak dowód Twej ciągle nowej łaski, przytulenia. Chciałeś być Kimś codziennym, wiec chleb – to takie oczywiste. Nic nadzwyczajnego, nic niecodziennego, nic wzniosłego – chleb, czyli Ty na ręce, oddanie dla mnie. Bóg wybrał posiłek najbardziej codzienny, wybrał zwyczajność, by się objawić. Wino, dlaczego wino? Twoja krew, która pobudza moją i daje życie, podnosi i każe szybciej krążyć mej własnej krwi w żyłach. Codzienność, owoc rąk ludzkich. Twe dary w rękach ludzkich stają się chlebem i winem, potem – Twoim Ciałem, Twoją Krwią. Ty jesteś bliżej mnie, bardziej niż ja siebie sama, ja mam być Tobą – chlebem – codziennie.

Kościół, tabernakulum – a w nim Ty. Ale Maryja to świątynia najwspanialsza, najwłaściwsze tabernakulum. Tacy mamy być – jak Ona w jedności z Tobą, być jednym ciałem, jak Ona nosić Ciebie w sobie, być Twoim domem.

DOM, MIEJSCE ADORACJI

T., postulantka, opowiada ze wzruszeniem o wybranym zakonie, nocnych modlitwach. Wysiłek wstawania, urok liturgicznej wspólnotowej modlitwy. Tak, to piękne. Wspaniała reguła życia. Uśmiecham się, rozumiem. Mój rytm życia jest inny, choć podobny. Noc, czyli wielokrotne wstawanie, ze zmęczeniem, po całym dniu, po kolejnej nocy i kolejnym dniu, by pocieszać, przykrywać, podawać leki, wytrzeć nosy i podać chusteczkę. Nie lubię wstawać. Wstaję, bo ktoś woła…

Wychodzę z kościoła po wieczornej adoracji, spokój, wytchnienie... Myślę o domu Narcyzy – rodzinie zastępczej, przygarniającej dzieci poranione przeszłością, myślę o „Arce” Ewy, wspólnocie osób z upośledzeniem umysłowym i młodych asystentów, myślę o wszystkich tych domach, gdzie łączą ludzi nie więzy krwi, ale więzy z wyboru, z pragnienia Ciebie. Nie, właściwie też więzy Krwi – Twojej, Ciała – Twojego. Wiele braci, wiele sióstr, wspólnota w Twoje Imię. Głodnego nakarmić, spragnionego napoić, bezdomnego w dom przyjąć, ciężary jedni drugich noście. To są domy nieustannej adoracji – codzienność opieki nad chorym, nad zranionym Ciałem Pańskim.

Z Julią w Centrum Zdrowia Dziecka, które jest niczym świątynia cierpienia. Rodzice ściszonymi głosami mówią do dzieci – bardzo przejętych i wyciszonych. Wszyscy mali ludzie z wkłutymi w rączki wenflonami, rodzice starają się zająć czymś maluchy, wspierając się wzajemnie, rodzą się chwilowe oznaki wspólnoty. Julia niepewna, może przypomina się jej dom dziecka. Trzyma mnie kurczowo, biorę ją na ręce. „Mamusiu, będzie bolało?” Przytulam i mówię – tak, kochanie, ale będę przy Tobie. Mała przykleja się i zamyka oczy, gdy zakładają wenflon. Wołałabym najszczerzej, żeby dali go mnie…

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Liturgia

Magdalena Węglewska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?