Czytelnia

Małżeństwo i rodzina

Magdalena Węglewska

Magdalena Węglewska, Jestem uczennicą mego dziecka, WIĘŹ 2001 nr 7.

Gdy Lula śpi, nie wiem, co robić. Pranie? Kolację? Modlić się? Podlać kwiatki? Czytać zaległą książkę? A może gimnastyka podłogowa? Pani Zofia mówi: niech pani nie robi nic. I chyba właśnie tego mi brakuje, by patrzeć na liście, na ikonę, posłuchać ptaków na lipie obok.

Wyobrażam sobie regułę jakiegoś klasztoru: trzy nocne adoracje, czuwania. Jakiż to luksus regularności pobudek, adoracji, na której jest możliwość skupienia się, czytelnej jako spotkanie z Bogiem. A tutaj – budzenie czasem co godzina, czasem co cztery. Adoracja w przewijaniu, modlitwa w karmieniu, spotkanie z Bogiem w przytulaniu. Przewijanie, pieluszka, mycie pupy, uspokajanie gestem, głosem po to, by przekazać spokój i bezpieczeństwo.

Michał mówi, że idąc nocami przez nowe osiedla, często widywał koło drugiej, trzeciej rano zapalone światła w domach, zawsze w pionie kuchni. Armia, klasztor, stowarzyszenie? Jakiś czwarty zakon kobiet karmiących. Wspólnota karmienia i czuwania.

Łaska

Regularność naturalnego karmienia odpowiada w cudowny sposób stanowi Luli. Skład pokarmu zmienia się razem z jej potrzebami, z porą dnia, z pogodą, wiekiem Anuli. Gdy jest gorąco, Maleńka je parę razy częściej, a mleko jest bardziej napojem. Gdy jesteśmy chore, zawiera antyciała, etc. Myśl Listu Pawłowego o karmieniu mlekiem Słowa Bożego w pełni może zrozumieć wyłącznie ktoś obeznany z matką karmiącą. Słowo Boże jest bowiem skuteczne jak miecz obosieczny, jak mleko zmieniające się zależnie od potrzeb, od pogody, od zdrowia, od pory dnia.

Karmienie piersią – jak łaska Boska. Wiele matek boi się, że im zabraknie pokarmu, że się skończy, więc na wszelki wypadek zostawiają trochę na później, jak w bajce o obrusie czy stoliczku, gdzie warunkiem pomyślności było zostawienie zawsze czegoś, brak łakomstwa. Tu zupełnie odwrotnie niż u Kubusia Puchatka. Prawdziwa mądrość karmienia polega na tym, by dać buźce ssać, a brzuszkowi napełniać się. Mleka robi się dokładnie tyle, ile dziecko zje, czyli albo coraz mniej, albo zawsze tyle, ile trzeba. Jeśli jest za mało, trzeba karmić częściej, a wówczas przybywa. Trochę jak z łaską Bożą, której zawsze starcza niezależnie od tego, ile by jej brać i ile by się jej domagać.

Ząbkowanie to ścisłe rekolekcje całodobowe. Żel przeciwbólowy da się wylizać, więc jak mi mówili w szpitalu na Żelaznej – tam przeciwbólowo działać ma lekarz, a w domu mama. No więc przytulam.

Dziecku trzeba się też dość mocno poddać. Czasem szlag trafia. Posłuszeństwo, nieustanne podporządkowanie komuś drugiemu, kto decyduje, że teraz właśnie, a nie później. Posłuszeństwo temu, że teraz spać, teraz jeść, a teraz kupkę, a teraz się ulało, a wszelkie zniecierpliwienie i pośpiech kończą się tym, że trzeba się zatrzymać i uspokajać przerażonego zamieszaniem malucha. Jeśli się słucha potrzeb Anulki, wszyscy mówią: jaka ona grzeczna i spokojna.

Czy powinnam chcieć, żeby zamiast Luli był Jezus? Św. Bernard z Clairvaux bardzo chciał być św. Józefem, by móc przytulać i troszczyć się o samego Jezusa. A przecież Jezus powiedział, że kto przyjmuje dziecko, Jego przyjmuje; że jeśli wsparliśmy ubogiego lub chorego, to okaże się, że to był On. Jeśli Bernard chciał przytulać Jezusa, dlaczego nie przytulał dziecka ze wsi spod Clairvaux? Czy w takim razie rzeczywiście dostrzegłby w małym Żydzie Syna Bożego? Komu by miał uwierzyć, że to Zbawiciel, skoro nie wierzy samemu Zbawicielowi, iż jest w dziecku spod murów klasztoru? Czy oczekiwałby od boskiego Malucha nadzwyczajności? Czy marudzące Dziecko nie przeszkadzałoby w jego studiach i liturgii?

Jestem matką, czyli Anula od-chodzi

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Małżeństwo i rodzina

Magdalena Węglewska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?