Czytelnia

Anna Karoń-Ostrowska

Anna Karoń-Ostrowska, Krótka historia długiej przyjaźni. Na 95. urodziny o. Tadeusza Fedorowicza i prof. Stefana Swieżawskiego, WIĘŹ 2002 nr 2.

Zatem od początku musieli być jakoś wewnętrznie podobni, nieświadomie dążyli w tym samym kierunku. Pasja poszukiwania „czegoś więcej” pochłonęła ich zupełnie na kilka lat. Ostentacyjnie dystansowali się od towarzyskich rozrywek, spędzając cały wolny czas wspólnie pogrążeni w lekturach i dyskusjach światopoglądowych. Z zewnątrz robili wrażenie dziwaków, odmieńców. Podobno byli też tacy, którzy podejrzewali ich o dziwne skłonności – tak byli nierozłączni.

Z dystansu kilkudziesięciu lat tak o. Tadeusz, jak i prof. Swieżawski uznają tamten czas za podstawowy dla kształtowania swoich osobowości, sposobu patrzenia na świat, ćwiczenia się właśnie w dzielności etycznej. Prof. Swieżawski powie jeszcze mocniej: tam wykuwała się nasza duchowość. Ta duchowość zaowocowała później głęboką religijnością, wspólnym działaniem podczas studiów w „Odrodzeniu”, zaangażowaniem w odnowę liturgii. Obaj byli głęboko związani z – wybranymi wspólnie, ale przecież i oddzielnie – duchowymi przewodnikami, o. Jackiem Woronieckim i ks. Władysławem Korniłowiczem, którzy zaważą nad życiowymi wyborami dróg obu młodych ludzi i do końca życia będą ich wspierać i opiekować się nimi. Ta duchowość swój zewnętrzny wyraz odnajdzie po wielu latach w Dziele Lasek Matki Czackiej, z którym obaj, choć w zupełnie inny sposób, są związani do dziś.

Prof. Stefan Swieżawski tak wspomina ten pierwszy, najintensywniejszy etap ich przyjaźni, kiedy mieli po 15-16 lat, a do ich dwójki dołączył jeszcze bratanek metropolity Szeptyckiego – Jaś: to było bardzo intensywne. Najważniejsze wychowawczo jest to, żeby trafić na dobrych przyjaciół. Spotykaliśmy się co niedziela. […] Uważani byliśmy za „czarne owce”. […] Mieliśmy naprawdę bardzo szeroki wachlarz zamiłowań.1 A w innym miejscu odpowiada profesor na pytanie, czym były te „sprawy zasadnicze”, które ich łączyły: To było skrzyżowanie zagadnień moralnych, historycznych, poezji, muzyki i wielu bardzo pięknych tekstów. Z czasem coraz więcej było tekstów religijnych – to się łączyło z całą przemianą religijności. Było też tam wielkie umiłowanie przyrody i zainteresowania astronomiczne.2

Ukształtowani duchowo i intelektualnie młodzi studenci Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie jako miejsce pogłębiania swej religijności wybrali „Odrodzenie”: Na uniwersytecie wszyscy trzej wstąpiliśmy do „Odrodzenia” z gotowym już światopoglądem. Świadomie pragnęliśmy być w organizacji głęboko religijnej.3 Tam właśnie spotkali się bliżej z ks. Korniłowiczem. Dlaczego właśnie „Odrodzenie”, a nie jakaś inna organizacja katolicka – „Sodalicja Mariańska” czy „Młodzież Wszechpolska”? Tłumaczy prof. Swieżawski w rozmowie z Tomaszem Królakiem: Mówiło się, że jest to katolicyzm społeczny. […] W sodalicji katolicyzm był czysto indywidualistyczny i – jak myśmy to nazywali – „kapliczkowy”; bardzo pilne cyzelowanie swego własnego wnętrza…

Słowo „społeczny” oznaczało dla nich: wspólnotowy. Chodziło nie tylko o wspólnotowość obrzędową, liturgiczną, ale również wspólnotowość w rodzinie, w życiu zawodowym, w życiu organizacyjnym. W „Odrodzeniu” dystansowano się zarówno od religijności „bigoteryjno-pobożnościowej”, jak i od społecznikostwa rozumianego jako aktywizm polityczny. Nie chcieliśmy ani tego, ani tego. Istniała tylko trzecia droga, która była przygotowaniem do Soboru.4

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?