Czytelnia
Mężczyzna w gabinecie terapeutycznym, Z psychoterapeutami: Stefanem Bulaszewskim i Krzysztofem Jedlińskim rozmawia Anna Karoń-Ostrowska, WIĘŹ 1996 nr 6.
S.B.: W czasach powojennych wpływ kobiet na kształtowanie mężczyzn stał się znacznie większy. Dziś w szkołach uczą prawie wyłącznie kobiety. Przed wojną, zwłaszcza w gimnazjach, profesorami byli w większości mężczyźni. Dziś chłopiec-uczeń pozostaje w stanie zależności od kobiet. To nie sprzyja dojrzewaniu chłopca i przemianie w mężczyznę. Uczeń pozostaje chłopcem, który albo się buntuje, albo jest uległy, albo buntowniczo zależny. To jest bardzo trudna sytuacja dla dojrzewającego mężczyzny.
– Ale mężczyzna także jako nauczyciel zaczął się wycofywać i ten zawód coraz bardziej uznawany jest za kobiecy. Dla mężczyzny bycie dziś nauczycielem jest niemal upokarzające. Jest to zawód, który prawie całkowicie został przejęty przez kobiety. A przecież nikt nigdy nie powiedział, że to tylko kobieta odpowiedzialna jest za wychowanie.
K.J.: Być może to się zmieni dzięki szkołom prywatnym i społecznym, kiedy zwiększą się zarobki nauczycieli i mężczyzna z tej pracy będzie mógł utrzymać rodzinę. Z drugiej strony, kiedy przypominam sobie nauczycielki – jeszcze przedwojenne – które uczyły mnie w szkole podstawowej, one przekazywały jednak sporo męskich wartości!
S.B.: One nie były „mamusiami”!
K.J.: Właśnie, to były raczej „harcerki”, przenosiły jeszcze męski model kulturowy. Ważna była w nim np. odwaga cywilna, dzielność, umiejętność przyznania się do winy. Dopiero później nauczycielki stały się „mamusiami”.
Są to bardzo niekorzystne konsekwencje trendu „humanistycznego” w wychowaniu. Dominują w nim wyrozumiałość, łagodność, spokój, pewna miękkość. To wszystko są cechy matki-kobiety. Czasem dochodzi tu aż do preferowania życia bez napięć i stresu. Zanika natomiast akceptacja cech, których kobiety mogą wymagać od mężczyzn: przestrzegania wyraźnych norm i granic, dzielności. W tym modelu wychowawczym nieobecne są cechy męskie – siła, energia, wojowniczość. Nauczycielkom – nawet dobrym – brakuje zrozumienia, że młodzi dwunastoletni mężczyźni muszą się bić. To jest ich normalna, męska sprawa.
Agresywność i wojowniczość
– Przypominam sobie fragment „Odysei”, kiedy Odys szukał Achillesa ukrytego na dworze królewskim wśród dziewczynek. Odys rozrzucił przed nimi lalki i inne zabawki, którymi zajmują się panienki, ale wśród nich był jeden mieczyk. Achilles był jedyną „dziewczynką”, która podbiegła i złapała ten mieczyk. Dlaczego chłopiec musi biegać z karabinem po pokoju?
S.B.: Ja chciałem, żeby moi synowie nie biegali z karabinami. Przez pierwsze lata starałem się przekazać im mój pacyfizm. Ale w pewnym momencie zrozumiałem, że to jest niemożliwe, bo i tak znajdą patyk, z którego można strzelać. Okazało się, że to jest głęboko zakodowane i tak musi być. Kiedy obserwuję zabawy synów, widzę, że w tym nie musi być agresji. Postawa wojownika nie musi być związana z agresywnością. Chodzi raczej o to, aby zdobywać godność, a także o to, aby pokazać innym mężczyznom swoją siłę i odwagę. To sprzyja rozwojowi męskiej tożsamości, jeśli tylko jest ujęte w ryzy pewnych zasad i zwyczajów. Kiedy pozwoli się mężczyznom na swobodną ekspresję – w męskim gronie – pojawia się niezwykła siła, która może iść w różnych kierunkach. Możemy niszczyć i bić na przykład kibiców przeciwnej drużyny piłkarskiej, ale też możemy odczuwać radość, że pomocujemy się między sobą, albo coś razem robimy.