Czytelnia

Polacy - Niemcy

Patrycja Bukalska, N jak Niemiec, WIĘŹ 2006 nr 5.

Dopiero w 1950 roku w jego życiu pojawił się ojciec, który od początku wojny walczył na różnych frontach. Wrócił z sowieckiej niewoli w łagrach Workuty. „Miałem wtedy już 11 lat. To, że w znacznej mierze wychowywały mnie kobiety: mama i babcia, bez udziału ojca, miało na pewno znaczenie. Nie było we mnie złości, agresji wobec tego, co polskie” – zastanawia się teraz Hensel. Przypomina, jakie potworne wrażenie zrobiły na nim odgrażania się pod adresem Polaków ze strony innych wysiedlonych Niemców, którzy mieszkali po sąsiedzku. „To było straszne, nie rozumiałem, jak tak można mówić” – wspomina. Polska stanęła potem jednak między nim a ojcem, który – najpierw z oporami – zgodził się na pierwszy wyjazd syna, ale już zupełnie nie mógł znieść jego zachwytów po powrocie. „To już jedź sobie do tych swoich komunistów!” – wykrzyczał i wydaje się, że w tym zdaniu widać, że być może to ustrój był dla niego większym problemem niż sam kraj.

Historia już nie ciąży

Kiedy w 1970 roku Willy Brandt klęczał przed pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie, Stefan Rasche miał osiem lat. „Nie wiem czemu, ale wiedziałem, że to ważne. Widziałem to w telewizji, a następnego dnia zabrałem nawet gazetę sąsiadom, bo na pierwszej stronie było duże zdjęcie Brandta” – wspomina. „Potem pamiętam stan wojenny. Cały czas męczyły mnie słowa z jakiegoś tekstu Güntera Grassa: w Polsce krew wsiąka w śnieg. I te dwa kolory – czerwony i biały, to przecież polska flaga. Były Święta Bożego Narodzenia, siedzieliśmy w ciepłym domu, jedliśmy gęś, a ja cały czas myślałem o tym, co dzieje się w Polsce” – wyznaje.

W każdym z nich – Stefanie, Jürgenie, Andreasie – jest wielka świadomość własnej, niełatwej przecież historii. Z tą świadomością przyjeżdżali do Polski. Podkreślają, że nigdy nie mieli nieprzyjemności z tego powodu, że są Niemcami. Jedynie Steffen Möller w jednym z wywiadów w końcu wyznał, że raz od jednego pijaczka usłyszał frazes: dobry Niemiec to martwy Niemiec. „To było raczej obciążenie we mnie” – zastanawia się Stefan Rasche. – „To ja pamiętałem, że jestem Niemcem”. Jürgen Hensel mówi, że raz tylko usłyszał, jak teściowa z wielką czułością mówi do starszego z wnuków: „Moje ty biedne szwabiątko!” i bardzo go to wtedy rozbawiło. Jego dzieci, podobnie jak Stefana, są dwujęzyczne. Teraz, kiedy Stefan z synami idzie na zakupy czy na plac zabaw i mówi do nich po niemiecku, przyznaje że czasem ludzie im się przyglądają, ale nie wie, czy nie jest to po prostu ciekawość. W czasach komunizmu, kiedy Jürgen Hensel był młodym ojcem, sytuacja była trochę trudniejsza. „Wiele starszych osób pamiętało wtedy okupację i język niemiecki, a kiedy na przykład jechaliśmy tramwajem i mówiłem do chłopców po niemiecku, zwracało to uwagę pasażerów. Zagadywali czasem dzieci po niemiecku, ale do mnie nigdy nie powiedzieli ani słowa” – wspomina.

Teraz w Warszawie na placach zabaw można usłyszeć nie tylko niemiecki, ale i angielski, francuski, wietnamski, rosyjski… Coś, co kiedyś mogło być problemem, staje się normalnością.

Przeciętny cudzoziemiec, który przyjeżdża do Polski, najczęściej do Warszawy – dyplomata, przedsiębiorca – spędza tu dwa-trzy lata. Niektórzy wrócą lub zostaną na stałe. „Ja już nawet myślę po polsku” – mówi Kossert – „Kiedy wyjeżdżam za granicę, to na początku mówię; dziękuję, dzień dobry”. „Właśnie przedłużyłem swoją umowę w Warszawie. Zostajemy na kolejne półtora roku” – cieszy się Stefan Rasche. A Jürgen Hensel deklaruje mi z poczuciem dumy i z odrobiną rozbawienia: ­­– Tu mam żonę, synów, pracę. Jeden nawet jeździ samochodem tak szybko jak Polak.


Patrycja Bukalska – dziennikarka „Tygodnika Powszechnego”, ekspert w dziale środkowoeuropejskim warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich. 2004-2005 wolontariuszka w Muzeum Powstania Warszawskiego. W programie „O innych i o Polakach też”, emitowanym przez radio Tok FM, prowadzi audycje poświęcone społecznościom pogranicza polsko-niemieckiego. Mieszka w Warszawie.

poprzednia strona 1 2 3 4

Polacy - Niemcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?