Czytelnia

Polacy - Niemcy

Stephan Erb, Nie potrzebujemy już gestów pojednania, WIĘŹ 1996 nr 5.

Do dziś walczę z językiem polskim i często przegrywam. Znajomość języka wpływa zwłaszcza na kontakty z ludźmi i jest kluczem do zrozumienia innego kraju. Pomimo starań zainteresowanych instytucji, jak na przykład Polsko-Niemiecka Współpraca Młodzieży, ciągle stosunkowo mało Niemców uczy się języka polskiego. Może dlatego moje próby posługiwania się językiem polskim są przyjmowane tak życzliwie. Polacy są dumni ze swojego języka i jednocześnie świadomi jego trudności. Bardzo często w codziennych kontaktach z gośćmi w Domu Spotkań, albo podczas przypadkowych rozmów w sklepie, ludzie nieco zirytowani pytają: „Pan chyba nie jest Polakiem?” i po wyjaśnieniu mojego pochodzenia okazuje się, że budzi to zainteresowanie i przychylność. Raz jednak zdarzyło mi się, że młody mężczyzna, którego poznałem podczas polsko-niemieckiej konferencji organizacji młodzieżowych, powiedział mi w rozmowie: „ty chyba jesteś snobem, że uczysz się języka polskiego”. Tłumaczył mi, że przecież język polski na świecie nie liczy się i uważał moje starania za kaprys studenta z bogatego kraju, za pewien luksus, na który stać było Niemca. A przecież ja chciałem się nauczyć języka kraju sąsiedniego, gdzie mieszka blisko 40 milionów ludzi, gdzie miałem już dużo znajomych i przyjaciół. Chciałem móc czytać polskie gazety, oglądać polskie filmy i rozumieć słowa polskich piosenek. I czułem się jak dziwak, który próbuje rozszyfrować hieroglify Majów. Dziś ten snobizm na znajomość języka polskiego jest niezbędny w mojej pracy i tylko dzięki niemu zostałem w ogóle przyjęty na to stanowisko. Zdanie mojego dawnego rozmówcy uważam dziś za paradoksalne pomieszanie dumy i kompleksu niższości w stosunku do własnego języka.

„Gość w dom, Bóg w dom” – ambiwalencja stereotypów

Do stereotypów należą też pseudopozytywne klisze o Polsce. To są wyidealizowane obrazy, które są rozpowszechnione i w Niemczech, i w Polsce. Można je nawet nazwać wzajemnymi stereotypami. Niemcy zauważają często pewne „charakterystyczne” cechy Polaków; niezwykłą gościnność, uprzejmość przede wszystkim w stosunku do kobiet oraz tradycyjne formy pobożności i religijności. Rzuca się w oczy również duża rola tytułów (pan kierownik, pan magister, pan profesor). Wszystkie te cechy są pozytywne albo przynajmniej neutralne.

Podczas moich pobytów bardzo często miałem okazję korzystać z gościnności polskiej i zostałem rozpieszczony jak należy. W niektórych przypadkach uprzytomniłem sobie, że gościnność w nadmiarze uniemożliwia prawdziwe porozumienie między gościem i gospodarzem. Zdarzyło się, że podczas pobytu u znajomych w Polsce zostałem potraktowany tak nadopiekuńczo, że całe życie rodzinne było podporządkowane moim przypuszczalnym życzeniom. Czułem się zakłopotany, bo moja obecność nie tylko przerywała normalne życie codzienne moich znajomych, ale wręcz je uniemożliwiała. Niestety, nie miałem odwagi im powiedzieć, że czułbym się lepiej w sytuacji, gdzie po prostu uczestniczę w normalnym iyciu, że się chętnie do wszystkiego dostosuję. „Gość w dom, Bóg w dom”. Tak się stało, że gość i gospodarz grali do końca wcześniej wyznaczone role. Pewnie wszyscy odczuli ulgę, kiedy to się skończyło. Obsada ról udaremniła zbliżenie.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Polacy - Niemcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?