Czytelnia

Polacy - Niemcy

Marta Titaniec

Niemiecki problem z winą, z Norbertem Reckiem rozmawia Marta Titaniec, WIĘŹ 2010 nr 2-3.

Jest wielka mądrość w tradycji biblijnej, że bez nawrócenia nie ma przebaczenia. Tym, co w takich przypadkach może blokować doświadczenie miłosierdzia Boga, jest nasza niechęć do tego, co zrobili nasi ojcowie, a co nie zostało uzdrowione. Jeśli weźmiemy udział w działaniach, które przyczyniają się do uzdrowienia świata, doświadczymy Bożego miłosierdzia.

Titaniec
Benedykt XVI w Auschwitz-Birkenau powiedział: „jestem synem tego narodu, nad którym grupa zbrodniarzy zdobyła władzę przez zwodnicze obietnice wielkości [...], by posłużyć się narodem jako narzędziem swojej żądzy zniszczenia i panowania” To zdanie wzbudziło sprzeciwy. Obecnie raczej uważa się, że naród niemiecki w całości korzystał na wojnie. Posądzono papieża Benedykta XVI o zamazywanie historii. A jak, Pańskim zdaniem, widzą siebie Niemcy w kontekście II wojny światowej i Auschwitz?

Reck
Najprawdopodobniej większość Niemców nie znalazła w tych słowach niczego gorszącego. W swojej istocie odpowiadają one temu, co od 50 lat Niemcy sami mówią: że zostali wykorzystani, że nie wiedzieli, że są ofiarami. Myślę, że jest to stanowisko, które powinniśmy przezwyciężyć. Uważam, że z Janem Pawłem II byliśmy już krok dalej.

Titaniec
Czy Niemcy potrzebują czuć się „ofiarą”?

Reck
W bycie ofiarą ucieka się po to, aby nie musieć stawiać sobie pytań o winę. Jeśli w rodzinach odczuwana jest własna wina, wina rodziców i wina dziadków, to najczęściej nie jest ona uświadamiana.

Wracając do rozróżnienia między winą a odpowiedzialnością — dzisiejsi Niemcy nie mają problemu z winą, tylko z poczuciem winy. Mogłoby im właściwie pomóc nie stawianie się w roli ofiary, lecz spojrzenie, gdzie leży rzeczywista wina — u przodków. Gdyby potrafili na to aktywnie odpowiedzieć, znikłoby ogólne poczucie winy i mogliby stać się wystarczająco dojrzali, by poczuć własną odpowiedzialność.

Ucieczka od własnej odpowiedzialności może też przebierać formę dzielenia się winą z innymi narodami. Przypomina mi się wiele tego typu niemieckich publikacji. Była nawet książka niemieckiego teologa protestanckiego pod tytułem „Wina innych”. Chciał pokazać, że nie tylko Niemcy byli źli. Tak się chętnie u nas pisze. Mamy mnóstwo artykułów w niemieckiej prasie o tym, co Izraelczycy wyrządzają Palestyńczykom — często w tonie, że i Żydzi nie są lepsi.

Opowiedz to jeszcze raz

Titaniec
W 2002 r. Günter Grass wydał książkę Idąc rakiem o tragedii storpedowanego na Bałtyku statku „Wilhelm Gustloff”, który przewoził uciekinierów z Prus. Stał się on symbolem cierpień uciekinierów i wypędzonych. Książką ta Grass złamał tabu, które kiedyś sam stworzył. W 1990 r. pisał: „Kto myśli o Niemczech, ten musi myśleć także o Auschwitz”. W Idąc rakiem przekazuje inne przesłanie: „także inni zadawali cierpienia”. Przez kilkadziesiąt lat Grass uważał się za głównego strażnika niemieckiego konsensu, który nakazywał, by niemieckich cierpień nie przeciwstawiać zbrodniom, które popełnili Niemcy. A potem ten sam Grass dał niejako „nareszcie” przyzwolenie Niemcom na poczucie się ofiarami. Czy to jakaś sinusoida powojennej pamięci niemieckiej?

Reck

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Polacy - Niemcy

Marta Titaniec

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?