Czytelnia

Konrad Sawicki

Konrad Sawicki, Nowe życie filmu, WIĘŹ 2010 nr 10.

Zanim rozpoczną się prace nad rekonstrukcją trzeba odnaleźć negatyw filmu. I tu pojawiają się pierwsze problemy. Zdarza się bowiem, że negatyw istnieje, ale jest straszliwie zniszczony albo brakuje w nim sporej liczby klatek. Bywa i tak, że negatyw zaginął i rekonstrukcję trzeba przeprowadzać na podstawie materiałów pośrednich — interpozytywów lub internegatywów. Negatyw jest skanowany klatka po klatce, po czym każda jest zapisywana oddzielnie w postaci odrębnego pliku o wysokiej rozdzielczości. Obróbka obrazu dokonuje się właśnie na tych plikach — na każdym z osobna. Warto dodać, że na przeciętny film o długości 100 min. składa się około 140 tysięcy klatek. Nawet najlepsi i najbardziej pracowici specjaliści nie poradziliby sobie z tak obszernym materiałem bez odpowiedniego sprzętu.

— Sprzęt i oprogramowanie, jakimi obecnie dysponujemy — mówi Jędrzej Sablinski, szef The Chimney Pot — są takie same, jak w zaawansowanych technologicznie firmach na świecie, choćby w Hollywood. Jedyna różnica to mniejsza skala. Zamiast kilkuset stanowisk mamy kilkanaście. Dzięki tym narzędziom standard rekonstrukcji cyfrowej, jaki oferujemy, jest porównywalny z tym, który obowiązuje w świecie.

Kolejny etap rekonstrukcji to najdłuższa i najbardziej żmudna część pracy. Składają się na nią kolejno: eliminowanie drgań kamery, migotania obrazu, usuwanie rys i zanieczyszczeń na taśmie, a także sklejek i znaczników końca aktów.

Co zrobić, kiedy brakuje paru klatek filmu? — Nowoczesny sprzęt i dobry specjalista również i z tym sobie poradzą — zapewnia Kamil Rutkowski, szef zespołu obróbki obrazu w The Chimney Pot. Jednak wszystkie te czynności są niezwykle pracochłonne. Praca nad rekonstrukcją jednego filmu angażuje cały zespół specjalistów na ok. 1,5-3 miesiące, w zależności od poziomu zniszczenia negatywu. Trzeba też dodać, że te działania wymagają od wykonawców przygotowania ogromnych przestrzeni pamięci na dyskach — aby uzyskać najlepszy efekt, prace prowadzone są na plikach o wysokiej rozdzielczości, a te zajmują mnóstwo miejsca. — Do jednego filmu — wyjaśnia Rutkowski — potrzebujemy od 12 do 15 terabajtów przestrzeni dyskowej. Aby to sobie wyobrazić, wystarczy przypomnieć, że przeciętny pełnometrażowy film na DVD zajmuje około 4,5 gigabajta. Czyli wspomniana przestrzeń to równowartość mniej więcej 3 tysięcy takich filmów.

Jerzy Wójcik — autor zdjęć m.in. do: Kanału, Eroici, Popiołu i diamentu, Matki Joanny od Aniołów — swój udział w rekonstrukcji filmu nazywa interpretacją cyfrową. Oryginalny negatyw filmu zawierał maksimum informacji wizualnych, jakie mógł pomieścić. Jednak przy każdej kolejnej kopii następowała coraz większa utrata zawartości informacyjnej. Jeśli w procesie rekonstrukcji każda klatka oryginalnego negatywu jest przenoszona do postaci cyfrowej, to te pliki zachowują 100% pierwotnej zawartości negatywu. Dopiero teraz widzimy na ekranie to wszystko, co było w negatywie od samego początku, czego jednak nie mogliśmy zobaczyć z powodu strat powstałych podczas kopiowania. Do tego trzeba dodać aktualne możliwości technik komputerowych, np. część kadru można wyostrzyć, a część przyciemnić lub cyfrowym zoomem skorygować kompozycję całości. To właśnie wedle Jerzego Wójcika jest interpretacja cyfrowa — czyli twórcze przekształcanie zapisu światłoczułego negatywu na cyfrowy.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Konrad Sawicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?