Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Odchodzenie od złudzeń?

O dziesięcioleciu przemian społecznych i gospodarczych w Polsce

Dyskutują: Ryszard Bugaj, Waldemar Kuczyński, Krzysztof Mądel SJ, Andrzej Rychard, Agnieszka Magdziak-Miszewska, Tomasz Wiścicki.

„Więź”: Hasło tego numeru „Więzi” brzmi: „dekada nadziei, dekada złudzeń”. W naszym przekonaniu, w odniesieniu do transformacji ekonomicznej i budowaniu gospodarki rynkowej na początku dekady starły się ze sobą dwa złudzenia - a może nadzieje? - dotyczące tych procesów. Pierwsze, nazwijmy je umownie mitem „niewidzialnej ręki rynku”, wedle którego rozwiązując problemy ekonomiczne rozwiążemy również problemy społeczne: nastąpi normalna stratyfikacja dochodów, będą ludzie bogaci, ludzie biedni, ludzie bardzo biedni. A po pewnym czasie wszystko się mniej więcej unormuje. Drugie złudzenie, podzielane przez większość elektoratu Solidarności, sprowadzało się do przekonania, że transformacja ekonomiczna, czy transformacja ustrojowa Polski - ów magiczny wolny rynek - oznacza po prostu pełne półki, w miarę równy dostęp do dóbr i nie oznacza rezygnacji, z lepszej czy gorszej, ale stabilności, gwarancji osłon socjalnych, dostępu do pracy itd. Na styku tych dwóch przekonań powstawały różne konflikty społeczne, linie podziałów politycznych. Pytanie jest takie: czy nie jest konsekwencją tych dwóch pierwotnych nastawień to, że dzisiaj z jednej strony wszyscy notują obiektywnie bardzo wysoki wzrost gospodarczy w Polsce, Polska nazywana jest liderem transformacji, z drugiej strony zaś istnieje głęboka frustracja społeczna i poczucie, że żyje się źle i że w zasadzie nie ma szczególnie się z czego cieszyć? Czy możliwa była jakakolwiek inna droga wychodzenia z komunizmu w sferze ekonomicznej?

Waldemar Kuczyński: Przede wszystkim stanowczo nie zgadzam się z tytułem. Absolutnie nie można nazwać dekady lat 90-tych dekadą złudzeń. Dekada złudzeń to były lata 80-te. Lata 90-te to jest dekada rozstawania się ze złudzeniami, dekada wielkiego zstąpienia na ziemię. Tak bym ją nazwał.

Po drugie: jeśli chodzi o złudzenia, że można będzie pogodzić gwarantowaną pracę, sklepy pełne towarów, rosnące dochody i cały blask kapitalizmu - nie ulega wątpliwości, iż taka nadzieja w szerokich kręgach społeczeństwa istniała. To było złudzenie bardzo rozpowszechnione. Natomiast nie znam warstwy społecznej, czy grupy zawodowej, która by wyznawała taką, że rynek, sam z siebie rozwiąże wszystkie problemy. Być może były takie osoby, ale nawet Leszka Balcerowicza nie można posądzać o taki ekstremizm. Tak zwany „plan Balcerowicza” również nie był realizacją tego typu utopii, ponieważ zawierał osłony socjalne, chroniące pewne grupy społeczne przed ciosami transformacji. Przypomnę choćby pierwszą wersję ustawy o zasiłkach dla bezrobotnych i bardzo silną osłonę, jaką od początku transformacji - wbrew demagogii na ten temat - miała grupa emerytów i rencistów. Na pewno nie można więc powiedzieć, że to była realizacja skrajnej koncepcji liberalnej. Natomiast nie ulega wątpliwości, że była to realizacja koncepcji wychodzącej z dużej wiary w rynek. „Niewidzialna ręka rynku” to jest po prostu wolność wyboru konsumenta i miliony decyzji podejmowanych przez konsumentów powodują, że gospodarka jest jak gdyby przez nich regulowana . Wiara w to, że wolność gospodarcza dla jednych do robienia interesów, a dla drugich do wybierania tego, co chcą kupić wiele problemów rozwiąże , rzeczywiście istniała. I bardzo wiele problemów zostało przecież dzięki temu rozwiązanych.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?