Czytelnia

Józef Majewski

Józef Majewski, Szabat jest dla człowieka, WIĘŹ 2000 nr 7.

Tak naturę przykazań kościelnych i jej istotną odmienność od natury przykazań Bożych rozumiała również starsza teologia kazuistyczno-jurydyczna.4 Problem w tym, że teologia ta nie potrafiła wyprowadzić z dostrzeżonej różnicy natur obu grup przykazań konsekwencji dla rozumienia sankcji, pod jakimi winny one obowiązywać. Jakubowskiemu bliski jest pogląd tej teologii, że przykazania kościelne z natury obowiązują pod grzechem ciężkim5, a więc pod sankcją wiecznego potępienia. Warto jednak wiedzieć, że mniej więcej od czasów II Soboru Watykańskiego teologia, przynajmniej zachodnia, usiłuje patrzeć na tę sprawę inaczej, nie opatrując przykazań kościelnych sankcją piekła, czego przykładem jest cytowany przeze mnie Bernhard Häring. Warto w tym kontekście zacytować porządkującą tę problematykę wypowiedź polskiej teolożki Stanisławy Grabskiej, która na pytanie: Czy Kościół swoimi przykazaniami kościelnymi w jakiejś mierze nie przyczynia się do tworzenia „grzechów” tam, gdzie ich nie ma? – odpowiada w taki sposób: Jest to jedno z pytań, które zostały postawione przez teologów w okresie Soboru Watykańskiego II. W rezultacie wysunięto zasadę, przyjętą w dużej mierze na Zachodzie, że przykazania kościelne, jako przepisy organizacyjne, nie mogą obowiązywać pod grzechem ciężkim. Są to bowiem przepisy wynikające z roztropności duszpasterskiej, które nie mogą być traktowane na równi z prawem Bożym. Myślę, że można zgodzić się ze stwierdzeniem, że w Kościele często przykazania kościelne wynoszono do rangi przykazań Bożych, w pewnym stopniu nadmiernie generując w wiernych poczucie popełnienia grzechu ciężkiego. Tymczasem pod sankcją takiego grzechu obowiązują nas przykazania Boże, ale problemem jest, czy taką samą sankcją należy opatrywać przykazania kościelne. Na Zachodzie Europy duszpasterstwo zmierza w kierunku tego, by nie mnożyć grzechów bez powodu. U nas niestety raczej nie widać takiej tendencji.6 Przyznaję, że jest to bliski mi pogląd.

Istnieje ewidentna różnica między naturą przykazań Bożych i przykazań kościelnych. Jestem przekonany, że Sobór Watykański II, biorąc – o czym nie dość przypominać – rozbrat z teologią kazuistyczno-jurydyczną, stworzył właściwą atmosferę dla wyciągnięcia z tej różnicy ważnych teologiczno-moralnych konsekwencji.

Natura jakiejś rzeczy – posłużmy się terminologią filozofii klasycznej – stanowi podstawę i normę działania tej rzeczy. Konkretna natura pociąga za sobą konkretne działanie. Różne natury – różne działania. A zatem r ó ż n e  natury przykazań Bożych i kościelnych stanowią podstawę i normę r ó ż n y c h  działań, którym winna odpowiadać r ó ż n a  kwalifikacja moralna. Różnica natur obu kategorii przykazań jest tak wielka, że niejako równie wielka powinna być różnica w moralnej kwalifikacji działań, jakie pociągają za sobą te natury. Sądzę, że tylko w takim świetle można właściwie zrozumieć, dlaczego Kościół mógł pozwolić sobie na zmianę treści i liczby przykazań kościelnych. Zdarzało się, że były to zmiany radykalne, tak radykalne, iż przykazanie, które obowiązywało pod sankcją grzechu, po pewnym czasie już nie pociągało za sobą żadnego grzechu, np. przykazanie zabraniające zawierania małżeństwa z niekatolikiem lub nakazujące rokroczne spowiadanie się przed swoim proboszczem i przyjmowanie z jego rąk Komunii św. Jak się zdaje, dzisiaj większym grzechem byłoby przywrócenie tych przykazań niż ich nieprzestrzeganie w czasach, gdy obowiązywały. Sądzę, że właśnie w przypadku tego rodzaju przykazań Kościół rzeczywiście mógł generować „grzechy” tam, gdzie ich po prostu nie było, a przy tym wzbudzać w wiernych całkiem realne poczucie winy i grzechu.

Człowiek dla szabatu?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Józef Majewski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?