Czytelnia

Benedykt XVI

ks. Henryk Seweryniak

ks. Henryk Seweryniak, Nieświęta świętość Kościoła. Teologia Josepha Ratzingera, WIĘŹ 2005 nr 7.

Pisząc o miejscu liturgii w myśli teologicznej Josepha Ratzingera, nie potrafię powstrzymać się od przytoczenia dłuższego fragmentu z jego książki „Kościół-ekumenizm-polityka”. Pisał on, że Mahatma Gandhi wskazuje na trzy różne obszary bytowania istot żywych. W morzu żyją ryby, które milczą. Zwierzęta na ziemi krzyczą, ptaki zaś, których przestrzenią życia jest powietrze i niebo – śpiewają. Morzu właściwe jest milczenie, ziemi krzyk, niebu śpiew. Człowiek natomiast ma udział we wszystkich trzech obszarach. Nosi w sobie głębię morza, ciężar ziemi i wysokość nieba, i dlatego właściwe są człowiekowi wszystkie trzy sposoby bytowania: milczenie, krzyk i śpiew. Dzisiaj – chcę dodać – widać, że pozbawionemu transcendencji człowiekowi pozostaje tylko krzyk, bo chce być wyłącznie ziemią [...]. Prawdziwa liturgia, liturgia społeczności świętych, przywraca mu Całość. Uczy go na powrót milczenia i śpiewu przez to, że otwiera mu głębie morza, uczy go latać w przestworzach bytowania anielskiego [...]. Owszem, moglibyśmy powiedzieć śmiało i na odwrót: prawdziwą liturgię rozpoznaje się po tym, że uwalnia nas od powszedniej aktywności i przywraca na powrót głębię i wyżyny, ciszę i śpiew. Prawdziwą liturgię poznaje się po tym, że jest kosmiczna, a nie na miarę jakiejś grupy. Ona śpiewa z aniołami. Milczy razem z oczekującą głębią wszechświata. I w ten sposób zbawia ziemię.

Już zatem blisko 20 lat temu Ratzinger zwracał uwagę na potrzebę baczniejszego przyjrzenia się liturgii w życiu kościelnym. Jeśli Kościół jest przede wszystkim Ciałem Chrystusa, komunią, to musi być postrzegany jako wspólnota, która w widzialnym zgromadzeniu liturgicznym potwierdza i wypełnia swoją niewidzialną istotę Ciała Chrystusa. Innymi słowy, Kościół urzeczywistnia się najpełniej w liturgii, ale w liturgii wydobywającej jego prawdziwie „komunijną” istotę i piękno, a zarazem wzywającej każdego uczestnika do świętości. Niestety, zdaniem Kardynała, współczesnej liturgii, nastawionej na „kreatywność” i „czynne zaangażowanie” wszystkich, grozi zatrata tożsamości. Rodzi się typ „kultycznego klerykalizmu”: ważny jest celebrans, który wciąż coś wymyśla i zręcznie to przekazuje. W trakcie Eucharystii coraz bardziej dominuje słowo, brakuje momentów adoracyjnych, milczenia. Kładzie się nacisk na kult wspólnoty lokalnej, jej wyrażanie siebie, spontaniczność.

Można oczywiście zastanawiać się, czy w niektórych myślach Ratzingera, głównie tych wyrażonych w książce „Duch liturgii”, nie daje on wyrazu osobistemu znużeniu stylem liturgii na Zachodzie i czy niektóre z jego propozycji nie są wyrazem nostalgii za dawnym majestatem liturgii łacińskiej. Nie sposób jednak nie zgodzić się z jego tezą, że w rzeczywistości liturgia ma być przyjmowaniem – przyjęciem Pana przychodzącego w słowie i sakramencie. I nie sposób nie czytać bez wewnętrznego poruszenia jego tekstów o adoracji eucharystycznej czy o znaczeniu chrześcijańskiej modlitwy na klęczkach. Żydzi – pisał – uważali kolana za symbol siły; zgięcie kolan jest zatem ugięciem naszej siły przed żywym Bogiem, uznaniem tego, że wszystko, czym jesteśmy, od Niego pochodzi. W tym miejscu obecny Papież przytacza poruszającą opowieść sięgającą II w. chrześcijaństwa o tym, że Jakub, „brat Pański”, pierwszy biskup Jerozolimy i przywódca Kościoła judeochrześcijańskiego, miał kolana zgrubiałe jak wielbłąd, gdyż stale klęcząc, uwielbiał Boga i błagał o przebaczenie dla swojego ludu, który nie chciał przyjąć Jezusa. Kto uczy się wierzyć, uczy się także klękać – konkluduje Ratzinger.

W nurcie otwartej apologii

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Benedykt XVI

ks. Henryk Seweryniak

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?