Czytelnia

Ciało

Tadeusz Sobolewski, Trudniejsza nadzieja, WIĘŹ 2009 nr 3.

...przyszłam na świat na Karowej. Miałam poznać nową rodzinę. Moja siostra czekała w poczekalni, bo właśnie drugie dziecko się urodzi. Padał deszcz. Za oknem była noc. Tata był niepocieszony, długo czekał na drugie dziecko. Mama była w ciąży. Długo trzeba czekać, aż urodzi się dziecko. Tata nie mógł dłużej czekać, powiedział, że chce mieć drugą córkę, nazywa się Cela. Później grom przeciął niebo. Błyskawica spadła na ziemię. Na pewno sam Zeus cisnął błyskawicę. Tam była ciemna postać za oknem. Lekarz zauważył cień ducha na ścianie. Moja siostra powiedziała cicho spod łóżka lekarskiego, że ktoś jest za oknem i siedzi na drzewie, bez ciała. Wszyscy obrócili się w stronę okna i zobaczyli ducha. Lekarz otworzył okno, przestało lać, było jeszcze zimno, księżyc świecił pięknie. Duch wszedł do szpitala, lekarz zamknął okno i zaprowadził go, aby poznał nową rodzinę. Siostra nie bała się podejść do ducha. Przytuliła się do niego. Mama zobaczyła ciało małego dziecka na zespół Downa. Gwiazdy wypowiedziały przyszłość dziecka.

Zastanawiam się czasem, czy popełnialiśmy błąd, mając tyle nadziei, przebywając z Celą w jej raju? Czy nadzieja może być błędem?

W pewnym momencie odkryłem, że solidaryzując się z nią, jakbym nie uznawał faktu, że ona ma zespół Downa”. Chcieliśmy razem z nią przekroczyć to ograniczenie, znaleźć symboliczne wyjście z pułapki. I jej, i nam dawało to przez długi czas poczucie niewymownego szczęścia. Ale gdy ona, dojrzewając, to poczucie straciła — choćby tylko na jakiś czas — nagle i my poczuliśmy się słabi. Przedtem wydawało mi się, że jestem silny. Cela swoim rozwojem, swoją fantazją dodawała nam sił, uskrzydlała nas. A teraz — właściwie po raz pierwszy — udzieliła nam swojej słabości.

I jak przedtem jej fantazję traktowaliśmy jako dar, teraz musimy oswoić się z innym, gorzkim darem, którym jest słabość. Tak, w praktycznym życiu musimy walczyć o zdrowie i pomyślność naszego dziecka, otaczać ją opieką, ćwiczyć się w bezwarunkowej miłości, stopniowo wypuszczając Celę w świat, pozwalając zaznać jej odrobinę wolności, za którą tęskni. Lecz przy tym wszystkim — myślę — w jakimś innym, chrześcijańskim sensie, trzeba się poddać. Odnaleźć słabość w sobie. Przyznać się do niej i — jak mówi Jean Vanier — z pokorą ją ofiarować. Mieć odwagę spojrzeć w ciemne niebo z gwiazdami, jak Zampano w ostatniej scenie La strady. To jest ta najtrudniejsza nadzieja.

Tadeusz Sobolewski

Tadeusz Sobolewski — ur. 1947, krytyk filmowy, dziennikarz, publicysta. W latach 1974-1981 pracował w tygodniku Film”, od 1981 w miesięczniku Kino”, gdzie był redaktorem naczelnym w latach 1990-1994. Obecnie krytyk filmowy w Gazecie Wyborczej” i felietonista Kina”. Stały współpracownik TVP, gdzie wraz z Grażyną Torbicką prowadzi program Kocham Kino, autor m.in. książek Dziecko Peerelu, Malowanie na Targowej, Za duży blask. O kinie współczesnym. Mieszka w Warszawie.

1 Tekst wystąpienia podczas sympozjum Mocny potrzebuje słabego” zorganizowanego 22 listopada 2008 r. na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie przez Fundację Dom Rodzinny w Łysogórkach dla Upośledzonych Umysłowo Sierot pod wezwaniem Dzieciątka Jezus (www.fundacja-dom-rodzinny.org.pl).

poprzednia strona 1 2 3

Ciało

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?