Czytelnia

Grzegorz Pac

Grzegorz Pac, Tu nie skansen. Kaszubski rock, białoruski punk, ukraińska nowa fala..., WIĘŹ 2007 nr 4.

To właśnie „ludowizna”, „cepelia” budzi największe opory twórców współczesnej kultury mniejszościowej. „Problem w tym, że kultury ukraińskiej już w Polsce prawie nie ma – mówi Nakonieczny. Może kultura Podlasia i Łemkowszczyzny ma w sobie jeszcze coś autentycznego; poza tym po wysiedleniach w ramach akcji nic nie zostało. A co najgorsze, Ukraińcy przez całe lata powojenne, walcząc o tożsamość, upraszczali tę kulturę. W efekcie często odwracali się od tego, co mieli jeszcze prawdziwego, a kierowali się na Huculsczyznę, na pocztówkowy wariant kultury. Do tego w sposobie prezentowania kultury ludowej doszedł ten straszny, sowiecki sznyt. Do tej pory trudno oprzeć się wrażeniu, że folklorystyczne zespoły związane ze szkołami to niekiedy rodzaj skansenu”.


Gdy Leon Tarasewicz opowiada o początkach białoruskiej sceny rockowej, wspomina białostocki Festiwal Piosenki Białoruskiej. „Niszczono wszelki folklor, zmieniając go w stylistykę. Wiele osób tylko śpiewało po białorusku, a po zejściu ze sceny miało tej całej białoruskości serdecznie dość”. Przyznaje, że to była cepelia, „tyle że w polskich warunkach cepelia była tylko ozdobna, a tu też propagandowa. To był sowiecki system kultury, co było widać w scenografii, w piosenkach, które niewiele miały wspólnego z autentycznym folklorem. Za to często przybierały one prorosyjską formę (część zespołów miała instruktorów z Białoruskiej SSR). Tematyka . To była po prostu karykatura sowieckiego festiwalu”.


W latach osiemdziesiątych kontekst polityczny był szalenie ważny. „Festiwal Piosenki Białoruskiej był dzieckiem Białoruskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, które było w kontekście białoruskim takim odpowiednikiem PZPR. Nasze środowisko, bardzo radykalne, rewolucyjne, negatywnie nastawione do BTSK, stworzyło Białoruskie Zrzeszenie Studentów (BAS), które można z kolei porównać do NZS. To tu zrodził się pomysł organizacji Basowiszcz”.


Festiwal odbył się po raz pierwszy w 1989 roku. Szczególnie w pierwszych latach istnienia rozwijał się bardzo intensywnie, goszcząc zespoły z Polski i Białorusi. Stopniowo wykształciły się dwie najważniejsze formy: jedna ostra, rockowa, druga poetycka, która znalazła ostatecznie swoje miejsce w Bielsku Podlaskim, na festiwalu „Jesień Bardów”. „Organizatorami byli młodzi chłopcy ze Związku Młodzieży Białoruskiej – wspomina Tarasewicz – jeszcze bardziej radykalni od mojego pokolenia. Paradoksalnie, oni na co dzień słuchali też jeszcze ostrzejszej muzyki niż my, na przykład Sepultury, ale szanowali i wspierali też takie formy, związane z poezją śpiewaną”. Często zespoły takie jak mińskie NRM i Ulis czy pochodząca z Białostocczyzny Braha przygotowywały repertuar rockowy do Gródka, a wersję unplugged na Jesień Bardów. „To dawało ciekawe połączenie – publika nastawiona na to, żeby sobie poskakać przy ostrym brzmieniu, słyszała nagle patriotyczne piosenki. Tak, jakby Kaczmarskiego wysłać na festiwal w Jarocinie”.

O Czarnobylu zrozumiał każdy

Tło polityczne towarzyszyło też rozwojowi współczesnej muzyki mniejszości ukraińskiej. Pierwsza fala zespołów, które zrywały z tradycyjną, ludową formą i próbowały wnosić coś własnego, pojawiła się już na początku lat osiemdziesiątych. „Tworząc ten ruch muzyczny korzystaliśmy z karnawału wolności, który trwał w Polsce – wspomina Nakonieczny. Mieliśmy też przekonanie, że wobec zsowietyzowania kultury na Ukrainie to na nas, na diasporze, spoczęła misja ratowania kultury ukraińskiej. I tak poniekąd było. Zresztą nasze działania miały pewien rezonans za wschodnią granicą”.


poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Grzegorz Pac

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?