Czytelnia

Jacek Borkowicz

Zrozumieć Azję, Dyskutują: Maria Krzysztof Byrski, Krzysztof Gawlikowski, Henryk Lipszyc, Stanisław Zapaśnik, Jacek Borkowicz, Wojciech Górecki, WIĘŹ 2000 nr 7.

KG: Nie większą, tylko inną. Jeśli w Polsce, kraju który od tysiąca lat jest częścią europejskiej cywilizacji chrześcijańskiej, pojawiają się napięcia, związane z gwałtowną okcydentalizacją, czy amerykanizacją, to o ileż większy jest szok, występujący między cywilizacją zachodnią i wschodnioazjatycką. Przy owym syntetycznym czy mozaikowym podejściu i gotowości włączania różnych elementów, w Chinach istnieje jednak dość wyraźne poczucie, co jest nasze, a co obce. W każdym większym chińskim szpitalu mamy po jednej stronie medycynę chińską, a po drugiej zachodnią. Gdy idzie się do lekarza chińskiego, może on wysłać pacjenta do części zachodniej, np. na rentgen, a może być z kolei tak, że medyk z części zachodniej wyśle swojego pacjenta na akupunkturę. Nie są to więc części szpitala odgrodzone „chińskim murem”. Z całą pewnością w kręgach inteligenckich i młodzieżowych, wpływy kultury zachodniej są dużo większe, niż wśród ogółu ludności, szczególnie wiejskiej. Przypomnę, że trzy czwarte Chińczyków to jest ludność chłopska, zatem różnica z Tajwanem czy z Japonią jest tu dramatyczna. No i oczywiście stopień zokcydentalizowania chłopstwa jest nieporównanie niższy. Przepaść, jaka kiedyś istniała między klasą edukowaną a wsią, a teraz utrzymuje się między miastami i chłopstwem, jest tak ogromna, iż podczas swoich kilku ostatnich pobytów, dyskutując o procesach modernizacji Chin, musiałem moim rozmówcom z elit intelektualno-miejskich nieustannie przypominać o chińskich tradycjach, o tym, co może być akceptowalne dla chińskiego chłopstwa, a co nie. Przestrzegałem ich przy tym przed losem reżimu szacha w Iranie, który nazbyt pospiesznie modernizował kraj.

Dysydenci w kulturze chińskiej, czyli osoby występujące przeciwko władzy, to brzmi bardzo źle. To brzmi trochę tak, jak u nas „terrorysta”. To budzi zgrozę, przestrach, a zwykły człowiek nie chce mieć z tym nic wspólnego. Generalnie rzecz biorąc, w Singapurze, w Hongkongu, czy w ChRL, dysydenci stanowią nieliczne grupki, ciesząca się nikłym poparciem w społeczeństwie. W związku z tym nie ma najmniejszych szans, aby w ChRL „opozycja demokratyczna” przejęła władzę. Bo po prostu jej nie ma. Realną alternatywą dla obecnych władz, przeprowadzających stopniowo demontaż komunizmu i przejmujących w różnych dziedzinach wzorce zachodnie, jest opozycja nacjonalistyczna i antyzachodnia. Dlatego Unia Europejska i USA przywiązują taką wagę do rozwoju współpracy z Chinami.

Więź: Zostawmy więc intelektualistów: prosty chłop z głębi Chin, który nigdy nie słyszał o okcydentalizacji, również odczuwa ból, gdy jest bity w więzieniu. Trudno powiedzieć, żeby akceptował swój status.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 następna strona

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?