Czytelnia

Wierzę, więc działam

Michał Królikowski

Michał Królikowski, Dyrektor jak opat? Kultura zarządzania według św. Benedykta, WIĘŹ 2010 nr 7.

Podstawową rolę w zarządzaniu odgrywa perspektywa odpowiedzialności za siebie. Benedykt zachęca opata: „niechaj wszystko, co dobre i święte okazuje raczej swoim postępowaniem niż słowami” (2,12). Co więcej:

„poczucie odpowiedzialności za innych zmusi go do zwracania większej uwagi także na siebie samego. Napominając swoich braci, by im pomóc wsam jednocześnie dojdzie do naprawienia własnych błędów” (2,39-40).

Jak to robić dzisiaj?

Czy takie rozumienie roli opata da się przełożyć na współczesną rzeczywistość normalnego zarządzania firmą, urzędem, zespołem? Jak podchodzić do zatrudnienia, do zwalniania, do systemów cięcia kosztów lub motywowania pracowników?

W Regule nie znajdziemy odpowiedzi wprost. Ja również — zgodnie ze sposobem pisania św. Benedykta — nie chcę jej w szczegółach udzielać. Bogactwo duchowości benedyktyńskiej wynika bowiem z jej zdolności do adaptacji w konkretnych warunkach życia. Tak jak nie ma identycznych klasztorów, gdy chodzi o sposób życia według Reguły, tak nie ma identycznych rozwiązań dla różnych problemów. Tak jak klasztory tworzą duchową rodzinę, tak i Reguła daje przestrzeń dla elastycznego wypracowywania metody postępowania, która będzie wynikać z głębokiej wierności Ewangelii.

W Regule można jednak odnaleźć również bardzo konkretne wskazówki. Kilka z nich przywołałem już powyżej. Ich znaczenie jest wielowymiarowe, Benedykt w prosty sposób radykalnie konkretyzuje wymagania szkoły służby Pańskiej. A dzisiaj? W jaki sposób reagować, gdy w dniu szczelnie wypełnionym zobowiązaniami, bieganiem za sprawami zawodowymi, gdy nie udało się nic zjeść do popołudnia, nagle w biurze nieoczekiwanie pojawia się pracownik z jakąś drobną sprawą, dla niego w niezrozumiały sposób niezwykle ważną, albo gdy odbieramy kolejny z dziesiątki telefonów, a za pół godziny musimy zreferować trudną sprawę naszemu przełożonemu? W takich momentach trzeba olbrzymiego wysiłku, by na rozmówcę zareagować w duchu wdzięcznego westchnienia: „W kim Panie, przychodzisz?”, lub dać mu poczucie spokojnego skupienia się na nim. A przecież tylko w ten sposób przyjmujemy rozmówcę „jak Chrystusa”.

A w jaki sposób należy zareagować na młodą matkę, która nie z powodów finansowych chce po urlopie macierzyńskim wrócić od razu na pełen etat? Czy należy uznać, że perspektywa odpowiedzialności przełożonego pozwala na wzmacnianie jej poczucia bezpieczeństwa i namawianie na powrót najpierw na część etatu, dla dobra jej i dziecka? Albo jak postąpić wobec pracownika, która bardzo często korzysta ze zwolnień i od półtora roku nie wnosi wiele do działania firmy, gdy wiemy, że zwolnienia są wystawione uczciwie, a Reguła wzywa do troski o chorych jak o Chrystusa? Korzystać z możliwości rozwiązania umowy, które daje prawo, czy też przedłużyć mu rozsądnie przestrzeń bezpieczeństwa? Albo — czy nie należy potraktować nadmiernych możliwości korzystania w pracy z internetu dla prywatnych celów jako przypadku nagannego „włóczenia się poza klasztorem bez potrzeby”?

Dobra gorliwość

Można mieć obawę, czy próba aplikacji benedyktyńskiej Reguły do świeckiego zarządzania nie odwraca uwagi od tego, co w nim najważniejsze: skutecznego realizowania celu funkcjonowania przedsiębiorstwa lub urzędu. Z pewnością odwraca, ale w tym sensie, że podporządkowuje go wymaganiom wynikających z relacji z Bogiem.

Innymi słowy, w kulturze benedyktyńskiego zarządzania odnajdziemy duchowość przełożonego, która kształtuje jego wrażliwość, postawę i cnoty, pozwalając w sposób zgodny z porządkiem miłości prowadzić sprawy zawodowe. Jednocześnie stawia też granice nieprzekraczalne, jak chociażby obowiązek traktowania drugiego podmiotowo i z szacunkiem, pogłębiając niekiedy trudności przełożonego.

Oddając po raz ostatni głos św. Benedyktowi, warto sięgnąć do fragmentu Reguły, w którym dostrzec można potencjał programu życiowego:

„Podobnie jak istnieje zawziętość zła i gorzka, która oddala od Boga i prowadzi do piekła, tak jest i gorliwość dobra, która oddala od grzechów, a prowadzi do Boga i do życia wiecznego. Ta więc właśnie gorliwość niechaj wyróżnia mnichów w ich żarliwej miłości, tak aby w okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzali. Niech słabości swoje duchowe i cielesne znoszą cierpliwie. Niech prześcigają się nawzajem w posłuszeństwie. Niechaj nikt nie szuka tego, co uważa za pożyteczne dla siebie, lecz raczej to, co dla drugiego. Niech darzą się wzajemnie czystą w intencji miłością braterską. [...] Niechaj nic nigdy nie będzie dla nich ważniejsze od Chrystusa, który oby nas razem raczył doprowadzić do życia wiecznego” (72).

Michał Królikowski

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6

Wierzę, więc działam

Michał Królikowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?