Czytelnia

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Marek Rymsza, Nie pod korcem. O społecznym wymiarze praktykowania wiary, WIĘŹ 2010 nr 7.

„Jeden drugiego brzemiona noście” (Ga 6,2) — wspólnota wiary urzeczywistnia to właśnie ewangeliczne przykazanie. Doświadczenie braterskiej wspólnoty opartej na zasadzie wzajemności to drugi ważny aspekt więziotwórczy związany z praktykami religijnymi. Jeśli więc dziś postronny czytelnik poszczególnych tytułów polskiej prasy katolickiej może niejednokrotnie odnieść wrażenie, że środowiska skupione wokół nich nie mają ze sobą prawie nic wspólnego — jest to dowód, że wspólnotowy aspekt doświadczenia wiary trochę nam się w Polsce zagubił. Nie chodzi tu bynajmniej o zasadnicze różnice zdań przedstawicieli tych środowisk odnośnie wizji ładu zbiorowego czy sposobów „urządzenia” wolnej Polski. Doświadczenie wiary nie ma bowiem, i mieć nie powinno, prostego przełożenia na sferę decyzji politycznych (to zazwyczaj prosta droga do ideologizacji religii), a pluralizm opinii w kwestiach gospodarczych, podatkowych, polityki zagranicznej itp. jest wśród chrześcijan jak najbardziej pożądany. Jak podkreślał Jan Paweł II, Kościół nie proponuje bowiem własnej wersji ustroju państwa (próby związane z tzw. trzecią drogą na szczęście zarzucono), a jedynie stawia postulaty etyczne odnośnie różnych dziedzin życia społecznego. Chodzi przede wszystkim o stosunek tych chrześcijańskich środowisk opiniotwórczych do siebie nawzajem, o publiczne manifestowanie wzajemnej obcości, o faktyczne używanie przymiotnika „katolicki” z pominięciem jego pierwotnego znaczenia „powszechny”.

3. Pomoc bliźniemu

Trzeci społeczny wymiar praktykowania wiary to działalność dobroczynna, pomoc potrzebującym — odwołująca się do postawy miłosiernego Samarytanina albo do uwag z Listu św. Jakuba o wierze, która bez uczynków jest martwa. Jak podkreśla abp Kazimierz Nycz2, Kościół nie może funkcjonować bez dzieł miłosierdzia. Nie są one jakimś dodatkiem do misyjnej działalności Kościoła, ale należą do istoty jego aktywności, niezależnie od osiągniętego przez społeczeństwo poziomu dobrobytu. Także każdy chrześcijanin nie może żyć wiarą na co dzień, nie zauważając wokół siebie bliźnich w potrzebie. Przedsięwzięcia charytatywne, które w Europie współtworzyli zaangażowani społecznie chrześcijanie — najpierw ci ze stanu duchownego, a następnie w coraz większym stopniu ludzie świeccy — leżą u podstaw działalności dobroczynnej opartej na aktywności społecznej obywateli. Konfraternie, bractwa dobroczynne, fundacje kościelne to pierwowzory dzisiejszych charities, jak mówią Anglicy, czy organizacji pożytku publicznego, jak je określił polski ustawodawca.

Ten trzeci społeczny wymiar praktykowania wiary to równocześnie, zauważmy, kluczowy element solidarystycznej wizji ładu społecznego, opierającej się na założeniu, że słabsi obywatele mają prawo do godnego życia przy wsparciu ze strony wspólnoty. Dlatego nieprzypadkowo po dziś dzień sfera działalności dobroczynnej jest w Europie tym obszarem, gdzie stosunkowo najmniej konfliktowo funkcjonują równolegle, a często w porozumieniu i współpracy, świeckie służby publiczne i inicjatywy kościelne3. I nawet w laickiej Francji Abb Pierre, założyciel wspólnot Emaus dla ludzi wykluczonych, traktowany był jak „dobro narodowe”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?