Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ogólny

Forum Romanum

blog ogólny
8 marca 2011
Cezary Gawryś

Ewangelizacja dorosłych zadaniem dla świeckich?




Od kilku lat prowadzę, jako człowiek świecki, spotkania formacyjne dla rodziców dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii w jednej z warszawskich szkół społecznych. Dzieci przygotowują się do Pierwszej Komunii i przystępują do niej w grupie szkolnej (dwie klasy drugie łącznie), a nie, jak to jest w powszechnym zwyczaju, w grupie parafialnej, gdzie spotykają się często dzieci z różnych szkół, mieszkające na terenie danej parafii. Stąd wynikł problem: kto ma przygotowywać rodziców? Trudno było do tego namówić jakiegokolwiek księdza (jak wiadomo, księża w Polsce są bardzo zajęci). Pani dyrektor zaproponowała to mnie, jako że ukończyłem teologię (UKSW, 2000) i mam też pewne doświadczenie pracy w roli nauczyciela religii w liceum.

Przygotowanie obejmuje cykl pięciu spotkań z rodzicami, raz w miesiącu, każde trwa około jednej godziny, na zakończenie odbywa się dzień skupienia poza miastem, gdzie mamy około trzech godzin czasu na „warsztaty”. W spotkaniach uczestniczy około 40 osób, w większości są to oboje rodzice dziecka, tata i mama. Na pierwszym spotkaniu, po moim wprowadzeniu zapraszam wszystkich rodziców, aby po kolei krótko opowiedzieli o swoim dziecku, które jest „bohaterem wydarzenia”. W ten sposób nawiązuje się więź w grupie, a rodzice z biernych słuchaczy stają się uczestnikami. Z kolei ostatnie spotkanie przeznaczone jest na „warsztaty”: rodzice dzielą się swoimi najciekawszymi przeżyciami z okresu przygotowań dziecka do I Komunii, przedstawiając przykłady rodzącego się w dzieciach życia wewnętrznego, dylematy sumienia, trudne pytania stawiane przez dziecko, własne wątpliwości i trudności. Inni rodzice mogą to na żywo komentować. Jest to bardzo cenne i wzbogacające doświadczenie, umacniające wspólnotę i zaangażowanie w życie wiarą.

Moje doświadczenie nasuwa mi szereg refleksji.

Wiadomo, że Pierwsza Komunia jest w Polsce powszechnym obyczajem, przyjmującym kształt święta rodzinnego (zgodnie zresztą z intencjami Kościoła powszechnego). Święto rodzinne z tej okazji ma wartość samą w sobie. Niestety, różne formy obrzędowe, jakie temu świętu rodzinnemu towarzyszą: obsypywanie dziecka drogimi prezentami, często pieniędzmi, przyjęcia w lokalach, nakręcanie filmów wideo, itp. to formy czysto świeckie, można wręcz powiedzieć: pogańskie, zaburzające najgłębszy sens Pierwszej Komunii jako inicjacji religijnej. To praktycznie duże wyzwanie dla wierzących rodziców i duszpasterzy. Ale ja chcę zwrócić uwagę na inny problem.

Otóż z powszechności obyczaju Pierwszej Komunii w Polsce wynika fakt, że nieliczni tylko rodzice decydują się na wykluczenie swego dziecka z tego wydarzenia. Do Pierwszej Komunii przystępuje więc 90 procent dzieci, podczas gdy – jak wiadomo – praktykujących dorosłych jest w Polsce średnio około 25 procent. Kościół ma tę świadomość i stara się wykorzystać moment Pierwszej Komunii, żeby „przychwycić” rodziców i zachęcić ich do praktyk religijnych. Jest to bardzo trudne zadanie. Sytuacja psychologicznie stoi bowiem na głowie. W naturalnym porządku rzeczy to rodzice bowiem powinni mobilizować swoje dziecko i wdrażać je do praktyk religijnych, tymczasem tutaj mamy do czynienia (w wypadku co najmniej dwóch trzecich dzieci) z czymś odwrotnym: dziecko, przeżywające z reguły gorliwie swoją wiarę i wynikające z niej obowiązki, jest poniekąd zmuszone wywierać nacisk na swoich rodziców, by uczestniczyli w niedzielnej Mszy św. Znajduje się bowiem pod presją katechetów i księży, bywa przepytywane na lekcji religii, czy było w niedzielę na Mszy, i dlaczego nie było, chce uniknąć napiętnowania na oczach klasy, a w swoim sumieniu pragnie być posłuszne Panu Bogu.

Kościół, wychodząc naprzeciw tej trudnej sytuacji, organizuje w większości parafii spotkania formacyjne dla rodziców w roku poprzedzającym Pierwszą Komunię św. i w swoim nauczaniu kładzie nacisk na wymóg uczestnictwa w Mszy św. jako podstawowy sprawdzian bycia katolikiem. Rozumiem intencje duszpasterzy, ale w praktyce może to prowadzić do pewnego zachwiania proporcji w przekazie Ewangelii. Otóż praktyki religijne stają się „kamieniem węgielnym” życia wiarą. Tymczasem – jeśli tego typu przesłanie adresowane jest do osób, z których wiara wywietrzała i które z tego powodu nie czują wcale potrzeby życia sakramentalnego – to „agitowanie” za udziałem wraz z dziećmi w niedzielnej Mszy św. (surowe upominanie rodziców, typu: „waszym obowiązkiem jako katolików jest...” itd.) nie przynosi pożądanych rezultatów. Jest rzucaniem kulą w płot. Dochodzą mnie głosy, że rodzice dzieci komunijnych przeżywają niekiedy bardzo boleśnie kontakt z księżmi na spotkaniach „formacyjnych”: „zgrzytają zębami w milczeniu” – a potem? Potem wypełnione na Mszach dla dzieci świątynie w następnych latach pustoszeją. Rodziców wraz z dziećmi wymiata.

Sądzę, że realizm nakazywałby nieco inne podejście do rodziców dzieci pierwszokomunijnych. Nie surowe upominanie i dyscyplinowanie ich, co przynosi często skutek odwrotny do zamierzonego, lecz – prawdziwe ewangelizowanie. To znaczy pokazywanie najpiękniejszego oblicza wiary, która służyć ma pięknemu, dobremu, szczęśliwemu życiu i kształtowaniu dojrzałego człowieczeństwa. Pokazywanie wspólnotowego oblicza Kościoła. Jeśli dorosły oddalony od Kościoła nie „reanimuje” w sobie autentycznej wiary – a może musi ją w sobie dopiero wzbudzić? – to na nic się nie zda „przymuszanie” go do praktyk religijnych kosztem instrumentalnego traktowania dziecka (które z powodu kontroli, jakiej bywa poddawane na lekcjach religii, musi się często wstydzić za swoich rodziców albo ukrywać prawdę o nich).

Znam proboszczów, którzy nie wiedzą, jak prowadzić spotkania dla rodziców. Jest to dla nich dodatkowe obciążenie. Nie potrafią wyjść z roli patrzących na ludzi z góry, pouczających i osądzających kaznodziei, którzy nie umieją słuchać.

Może tu jest właśnie pole działania dla świeckich?

Czy formacji rodziców dzieci pierwszokomunijnych w parafiach nie mogliby prowadzić, zamiast przepracowanych księży, wybrani dojrzali rodzice, którzy mają już za sobą trud wychowania dziecka i którzy potrafiliby dawać po prostu świadectwo żywej wiary, przeżywanej w rodzinie? Dzielić się z młodszymi rodzicami tym, jak stwarzać w rodzinie przestrzeń miłości, to niepowtarzalne „środowisko Boże”?

Pierwszym i najistotniejszym zadaniem chrześcijańskich rodziców jest bowiem, moim zdaniem, nie tyle wdrażanie dziecka do praktyk religijnych (oczywiście to też jest ważne!), lecz właśnie życie miłością i uczenie miłości. To jest sedno wiary chrześcijańskiej, to jest gleba, na której wzrasta wiara dziecka, to jest ewangeliczna skała, na której dziecko dorastając będzie mogło zbudować solidny dom swego życia! Nie sama dyscyplina i wypełnianie obowiązków, bo na takich „cnotach” budowane były różne ziemskie królestwa, a nawet totalitarne imperia. Królestwo Boże to coś zupełnie innego. Głośmy więc bliskie Królestwo Boże i wzywajmy do przemiany serc, a wtedy nasze katolickie świątynie na pewno nie będą puste.

Parafialne spotkania dla rodziców dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii świętej to moim zdaniem wielka szansa. Myślę, że w tym zadaniu ludzie świeccy powinni być lepiej wykorzystani.

cezary.gawrys@wiez.com.pl

8 marca 2011



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (236)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?