Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ks. Andrzeja Lutra

Tezy Lutra

blog ks. Andrzeja Lutra
17 grudnia 2015

Ulec urokowi dziwności




Wszyscy znamy film Luchino Viscontiego według tej noweli.

Tomasz Cyz - reżyser "Mojej pierwszej śmierci w Wenecji", wystawionej na scenie im. Haliny Mikołajskiej w warszawskim Teatrze Dramatycznym - tak opowiada o swojej sztuce: "Życie jest krótkie, wiec trzeba brać się za rzeczy dla siebie najważniejsze. Ta historia taka jest. Mówi o miłości,pragnieniu miłości,które choćby było grzeszne, dopadnie nas. Mówi o ostatecznej próbie zatrzymania czasu, która jest niemożliwa. Mówi o śmierci, a moment ten pozwala rozciągnąć do nieskończoności".

Justyna Bargielska napisała „Moją pierwszą śmierć w Wenecji” na motywach słynnej noweli Thomasa Manna, i – jak zauważył Jan Gondowicz – opisana historia toczy się „na styku estetyki i erotyki, wzruszenia i kuszenia. I kończy się jakby na niczym, choć co się miało stać, to się stało”.

Cyz wyreżyserował spektakl o patrzeniu, o spojrzeniu. Ostatecznie zmysł wzroku jest najbardziej tajemniczym zmysłem. Choć oczy nas zdradzają, odkrywają czego pragniemy: może życia, może miłości, a może śmierci; pokazują naszą radość i nasz ból, i naszą tęsknotę za tym, co przeminęło. Cyz potrafił te delikatne stany duszy odtworzyć, w dużej mierze dzięki znakomitym aktorom. Adam Ferency i Władysław Kowalski to klasa sama w sobie, ale przecież także Agnieszka Warchulska i Sławomir Grzymkowski, oraz młodzi: Eliza Rycembel i Mateusz Łapka.

Małgorzata Łukasiewicz w książce "Jak być artystą. Na przykładzie Thomasa Manna" pisała: "Aschenbach robi sobie mały urlop, na krótko wyrywa się z kolein swojego zwykłego życia i urlop ten rozrasta się bez granic, zajmuje miejsce tamtej porzuconej egzystencji, wywraca dotychczasową hierarchię ważności. Aschenbach [...] nie od razu przyznaje się przed sobą, że to z powodu Tadzia zostaje w Wenecji. Najpierw zresztą wcale nie pojechał do Wenecji, tylko do Puli. A potem wcale nie zamierza zostać w Wenecji. Pogoda nie zapowiada się dobrze, laguna śmierdzi, więc Aschenbach gotów jest wyjeżdżać, już się spakował i dopiero poręczne nieszczęście, jak wyraża się narrator - kufer wyekspediowany nie tam, gdzie trzeba - dostarcza pretekstu, by zrezygnować z wyjazdu. Aschenbach pozostanie w Wenecji, ze wszystkimi tego konsekwencjami".

Dylemat: zostać albo wyjechać, ulec urokowi dziwności albo się wycofać. Tak, to dziwne, ale dopiero gdy Aschenbach (u Cyza pan A.) pozwolił się uwieść, albo inaczej: dał się sprowadzić z tamtej - wydawałoby się - właściwej drogi, dopiero wtedy zaczyna się jego prawdziwa opowieść. Młody Tomasz Cyz znakomicie poprowadził wątek owej uległości wobec dziwności, tajemniczej inności. Warto iść do Dramatycznego. Prawda o człowieku, skrywającym i tłumiącym swoje uczucia, właściwie przez całe życie. Pragnienie uwolnienia się z tych pęt przychodzi za późno.

Luchino Visconti uważał, że pierwowzorem postaci Aschenbacha był kompozytor Gustaw Mahler, dlatego bohatera swego filmu uczynił kompozytorem (u Manna jest to pisarz). I dlatego również wykorzystał dwa niezwykłe utwory Mahlera - III i V Symfonię - jako tło muzyczne filmu. Wybrzmiewają one szczególnie przejmująco w finałowej scenie filmu.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (18)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?